2013-Polesie po raz piaty
Nie tylko Pilica » Wakacyjna opowieść » 2013-Polesie po raz piaty
Rok 2013
Rok temu kończąc "Wakacyjna opowieść" napisałem:
Za rok znowu będą wakacje...w planach jest wyjazd na północny wschód,wizyta nad Biebrzą i wyprawy śladem polskich Tatarów a w drodze powrotnej tradycyjna wizyta na Polesiu... :)
Minął rok i biebrzańskie plany w ostatniej chwili stanęły na głowie. Przypadła nam bowiem rola "samozwańczych poleskich przewodników" dla grupy znajomych, którzy postanowili naocznie sprawdzić czy w dotychczasowych wakacyjnych wspomnieniach nie ponosiła nas zbytnio fantazja :) Zaczynamy więc wakacje od piątej wizyty na Polesiu a potem się zobaczy.
1 dzień
Droga do Wólki Cycowskiej wiodła tradycyjnie przez Szydłów i Sandomierz. W Szydłowie zakończono remont murów miejskich i rynku dzięki czemu miejscowość bardziej zasługuje na potoczna nazwę "polskiego Carcasonne". Straszy już tylko budynek "ratusza", który czeka w kolejce do remontu.
Sandomierskie Stare Miasto zostało już w miarę dokładnie obejrzane i opisane podczas poprzednich wyjazdów. Z racji upału za najciekawszy obiekt uznaliśmy tym razem fontannę na Małym Rynku :)
Późnym wieczorem docieramy do "Marynki" w Wólce Cycowskiej,która tradycyjnie jest naszą wakacyjną bazą wypadową. Piękna okolica, dobre warunki noclegowe za przystępną cenę,boiska, korty i wspaniała kuchnia. Czego więcej trzeba aby wypocząć? - pogody a tą gospodarze zagwarantowali nam "w pakiecie, bez dodatkowych opłat" i słowa dotrzymali.
Dzień 2:
Na rowerową rozgrzewkę wybraliśmy się wokół Cycowa odwiedzając zakamarki, do których za daleko było dotychczas na piechotę a za dziurawo na dojazd samochodem. Bozia na ten pierwszy raz zafundowała nam chmurki. To był litościwy uczynek biorąc pod uwagę nasza kondycję
Docieramy do nieczynnego kościoła katolickiego p.w. Opieki św. Józefa.W Cycowie przed 1473 wzniesiona została prawosławna cerkiew Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Po Unii Brzeskiej parafia weszła w skład kościoła unickiego. Unici to chrześcijanie wywodzący się z różnych kościołów wschodnich, którzy uznawali dogmatykę i jurysdykcję kościoła rzymskokatolickiego oraz zwierzchnictwo papieża, zachowując własną liturgię i ustrój kościelny.Unitami byli wyznawcy prawosławia, którzy po 1596 roku, w wyniku unii brzeskiej i unii użhorodzkiej weszli do kościoła katolickiego zachowując obrządek wschodni. W XVII i XVIII wieku trwały ostre spory między unitami i wyznawcami prawosławia, którzy poczuli się zagrożeni. W 1768 pod naciskiem Rosji rząd polski ograniczył działalność unitów a po Rozbiorach, od 1839r., rozpoczęła się likwidacja kościoła unickiego. Pomimo tego w latach 1860-1870,obok cerkwi drewnianej z XVII w. wzniesiono w Cycowie unicką cerkiew greckokatolicką p.w. Michała Archanioła.
W 1875 roku,po likwidacji unickiej diecezji chełmskiej, budynek przejął rosyjski kościół prawosławny. Pod koniec XIX w. rozebrana została stara drewniana cerkiew. Po odzyskaniu niepodległości cerkiew została zajęta przez kościół rzymskokatolicki. Prawosławni zmuszeni byli modlić się w cmentarnej kaplicy w Wólce Cycowskiej. W 1921 roku, świątynia stała się siedziba parafii p.w. Opieki św. Józefa. Niedługo potem rozebrana została wielka kopuła znad nawy głównej i zastąpiona sygnaturką. Obok kościoła stoi dzwonnica z 1871r. i krzyż metalowy, ustawiony prawdopodobnie na miejscu spoczynku parocha czyli proboszcza greckokatolickiego. Od 1997 r., po zbudowaniu nowego kościoła, obiekt jest nieczynny. Po drugiej stronie ulicy stoi figura NMP z 1862r. Według opisu z 1881 r. Cyców miał trzy cerkwie. Oprócz dwóch wyżej wymienionych stała cerkiew, której śladem jest pamiątkowy krzyż postawiony na cmentarzu prawosławnym.
Po drugiej stronie ulicy stoi figura NMP z 1862r.
Istotne zmiany w strukturze ludności Cycowa przyniosło rozpoczęte w 1860 roku parcelowanie ziemi dworskiej na działki , które sprzedawano lub dzierżawiono osadnikom. Największe nasilenie tego procesu miało miejsce w latach 1880-1881 kiedy do Cycowa napłynęli osadnicy niemieccy z zachodnich terenów Królestwa Polskiego,głównie z Radomia, Gostynina i Sompolna położonego w okolicach Konina. Obok Cycowa powstała zupełnie nowa osada- Cyców Kolonia. Pod względem zabudowy Kolonia stanowiła typ wsi samotniczej czyli takiej,w której każdy kolonista stawiał zabudowania na własnym kawałku gruntu. Osady wchodzące w skład kolonii były zwykle znacznie od siebie oddalone. Zwykle po pewnym czasie od każdego gospodarstwa wytyczano szlak dojazdowy do pobliskiej drogi. Szlaki tworzyły charakterystyczną dla tego rodzaju osadnictwa „pajęczynę drożną”. Ustabilizowana od wieków struktura religijna i narodowościowa uległa gwałtownej zmianie zwłaszcza,że wkrótce, wskutek wywołanego przez kolonistów ożywienia gospodarczego, przybyła tutaj liczna grupa Żydów zajmujących się handlem i usługami. Według opisu gminy z 1881 roku Cyców miał własny sąd gminny, dwie gorzelnie, 6 smolarni, młyn parowy, 2 olejarnie, 4 cegielnie, 2 kopalnie wapienia, kopalnię torfu, 8 szkółek elementarnych i 3 cerkwie.W tym samym roku osadnicy niemieccy wystawili swoją kaplicę. Stosunki między społecznościami polską i niemiecką były poprawne i wynikały głównie z tego, że miejscowa ludność i koloniści nie wchodzili sobie w drogę. Na początku lat 20-tych Cyców wraz z koloniami liczył 852 mieszkańców z czego 321 osób reprezentowało narodowość niemiecka i wyznanie ewangelickie. W 1924 r. powstała parafia ewangelicko – augsburska, która przestała istnieć w 1940 r. W latach II wojny światowej miejscowy kościół katolicki został oddany przez Niemców prawosławnym a nabożeństwa rzymskokatolickie odbywały się w dawnym kościele ewangelickim. Po kolonistach niemieckich pozostały kościół, nazywany przez mieszkańców kirchą oraz niszczejący cmentarz. Po II wojnie światowej budynek świątyni stał się wraz z działką własnością prywatną a potem pełnił różne funkcje, np. magazynów zbożowego i nawozów. W latach siedemdziesiątych obiekt odkupiła gmina i przez kilka lat funkcjonował w nim dom kultury.
3 dzień
Jedziemy do Lublina. W upalna sobotę miasto pewnie tradycyjnie jest wyludnione i spokojnie można będzie pospacerować po Starym Mieście. Miasto rzeczywiście było puste. Na dziedzińcu Zamku Lubelskiego w Lublinie otwarto wystawę rzeźby Bogdana Markowskiego,który na 40-lecie twórczości pokazał 40 rzeźb wykutych w granicie. Bogdan Markowski urodził się w Lublinie. Jest absolwentem wydziału rzeźby Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku, gdzie uzyskał dyplom w 1970 roku. Studiował pod okiem Stanisława Horno-Popławskiego, Adama Smolany i Franciszka Duszeńki. Uczestniczył w polskich i zagranicznych plenerach rzeźbiarskich,w tym tak ważnych jak w Hajnówce, Wdzydzach Kiszewskich czy Orońsku.W latach 1971–1991 prezentował prace na wystawach indywidualnych w Zamościu, Lublinie, Warszawie, Łodzi, Szczecinie i Gdańsku. Jest autorem rzeźb monumentalnych w Zamościu [kamienny Pegaz], Lubartowie, Zwierzyńcu [pomnik ku czci leśników poległych podczas II-ej wojny światowej], oraz w Burgas (Bułgaria), w Debreczynie (Węgry), Villers-le-Lac iLa Bresse(Francja) oraz w Inami (Japonia). Bogdan Markowski jest autorem popularnego wśród turystów, stojącego na Rynku w Kazimierzu pomnika kundelka. Rzeźbiarz chcąc, aby był to pomnik, którego będzie się chciało dotykać, głaskać wykonał go z brązu. Kolekcję jego rzeźb plenerowych można oglądać w Witoszynie, gdzie artysta ma swoją pracownię.
Wystawa rzeźby na dziedzińcu zamkowym
Idziemy tradycyjna trasa spacerową, od zamku, ulicą Grodzką, przez plac po Farze,Rynek i Bramę Krakowską pod katedrę. Brama Grodzka to pozostałość pierwszych murowanych obwarowań miasta, wybudowanych w 1342 roku. Obecny kształt został zaprojektowany w 1785 roku przez nadwornego architekta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, Dominika Merliniego a obecny wygląd jest wynikiem remontu przeprowadzonego w XVIII wieku. Brama Grodzka zwana była także Bramą Żydowską, ponieważ prowadziła ze Starego Miasta do nieistniejącej dzisiaj dzielnicy żydowskiej położonej naprzeciwko zamku.
Brama Grodzka
Ulica Grodzka
Według legendy w XIII wieku,podczas najazdu Jaćwingów z odsieczą przybył książę Leszek Czarny, który po rozeznaniu sytuacji stwierdził, że nie ma najmniejszych szans w starciu z wrogiem i podjął decyzję o odwrocie. Tej samej nocy śpiącemu pod dębem księciu przyśnił się archanioł Michał, który wręczając mu miecz, nakazał wyruszyć przeciwko Jadźwingom, przepowiadając zwycięstwo. Książę, uznając sen za proroczy, postanowił stawić czoło najeźdźcom a po zwycięstwie,jako formę dziękczynienia za zwycięstwo, ufundował kościół pod wezwaniem archanioła Michała. Lubelska fara była najważniejszym miejscem kultu w całym mieście. To tutaj odbywały się największe uroczystości kościelne, tutaj grzebano zmarłych. Od końca XVIII w. świątynia coraz bardziej niszczała. Kiedy budowla zaczęła grozić zawaleniem podjęto decyzję o jej rozebraniu. W roku 1846 rozebrano kościół. Gdy go zburzono, okazało się, że podstawą ołtarza jest pień wielkiego dębu. W latach 1936-1938 odkopano tu fundamenty kościoła a w 2002 wyeksponowano je.
Plac po Farze
W murach miejskich Lublina,leżącego na starym szlaku handlowym z Krakowa na Litwę i Ruś znajdowały się dwie bramy: Krakowska i Grodzka. Brama Krakowska,wraz z murami, powstała po najeździe Tatarów w 1341 roku. Do miasta prowadził wówczas most zwodzony ponad głęboką fosą. Początkowo bramę tworzyła jej dzisiejsza część dolna , a zakończona była krenelażem ze spiczastym wysokim dachem. Zamykana była broną czyli żelazną kratą. W XV wieku została znacznie podwyższona i ozdobiona układem cegieł zendrówek w ukośne pasy. Pożary z 1515 i 1575 roku uszkodziły bramę. Wówczas przybyła prawdopodobnie ośmioboczna część górna, miedziany hełm nakrywający wieżę oraz przedbramie dla wzmocnienia obronności bramy. W XVI wieku brama posiadała ganki dla trębaczy i muzyków, którzy "dla przyjemności mieszkańców wygrywali piękne pieśni na swych instrumentach" oraz zegar miejski. Plac przed Bramą stał się centrum handlowym miasta. W XVII wieku Brama Krakowska i mury wskutek złego stanu technicznego zaczynały tracić na swej ważności. Zasypano wówczas fosę. W późniejszych latach była wykorzystywana jako mieszkanie dla trębacza, wrotnego oraz dla dyrektora zegara miejskiego.
Brama Krakowska
Docieramy pod katedrę. Tutaj natrafiamy na tłumy żegnające lubelską pielgrzymkę na Jasna Górę więc wracamy w staromiejskie zaułki.
Przez Krakowskie Przedmieście idziemy na Plac Litewski gdzie znajduje się pod fontanna ,w cieniu starych drzew można znaleźć nieco chłodu.
Krakowskie Przedmieście
Lubelski Rynek zmieniał się niewiele w ciągu wieków. Historię Lublina,zwłaszcza tą z ostatnich wieków widać za to na Placu Litewskim. Według tradycji to właśnie tutaj,w 1569 r. obradowała szlachta polska i litewska przed zawarciem unii obu krajów. To zdarzenie zdarzenie upamiętniał murowany obelisk, który uległ zniszczeniu podczas rozbiórki szpitala i kościoła bonifratrów w 1819 r. Na placu Litewskim rośnie ogromna topola czarna. Drzewo to jest nazywane przez Lublinian baobabem. Według tradycji miało być posadzone w 1569 r. na pamiątkę uchwalenia Unii Lubelskiej. W 1823 r. dokonano gruntownej przebudowy placu oraz pałacu Poradziwiłłowskiego, który miał się stać siedzibą Komisji Województwa Lubelskiego. Powstał plac o powierzchni około 2 hektarów, który otrzymał nazwę Placu Musztry. Na jego części urządzono skwer, na którym, na ziemnym wzniesieniu, stanął nowy Pomnik Unii Lubelskiej. W latach 1873-1876, na placu, w miejscu obecnej fontanny, stanęła pięciokopułowa cerkiew pw. Podwyższenia św. Krzyża. Na wysokiej wieży umieszczono dzwon z rozebranego kościoła św. Michała. Po zajęciu Lublina przez Austriaków cerkiew zmieniono w kościół garnizonowy. W roku 1916, dla upamiętnienia 125 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja, na placu umieszczono pamiątkowy kamień. cerkiew został rozebrana w 1925 r.W czasach okupacji nazwę placu zmieniono na Adolf Hitler-Platz. Po II wojnie światowej powrócono do nazwy Plac Litewski. W latach pięcdziesiątych XX wieku nosił on nazwę Placu Józefa Stalina. W 1945 r. postawiono tu Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej. W 1974 wmurowano płytę Nieznanego Żołnierza. W 1971 r. wzniesiono pomnik upamiętniający 180. rocznicę Konstytucji 3 Maja. Pomnik Pomnik Wdzięczności został zdemontowany w latach 90. XX wieku. 10 listopada 2001 r. na Placu Litewskim odsłonięto pomnik marszałka Piłsudskiego.
4 dzień
Jedziemy do Pawłowa na XII Jarmark Pawłowski-Ginące Zawody. Dobrym pomysłem było to,że na Jarmarku nie wolno było sprzedawać wyrobów, które można kupić na zwykłych targach odbywających się w prawie każdej polskiej miejscowości. China Town gdzie można było zaopatrzyć się w dalekowschodnie badziewie stanęła więc poza pawłowskim rynkiem. Na Jarmarku można było zobaczyć wyroby garncarzy,bednarzy,wikliniarzy,kowali czy rymarzy oraz skosztować lokalnych specjałów od wypieków po nalewki. Muzyczna oprawę zapewniły występy lokalnych zespołów młodzieżowych i kapel ludowych.
Teoria wydaje sie prosta...
... praktyka jest znacznie trudniejsza :)
W trakcie pobytu w Pawłowie robimy sobie przerwę na wypad do pobliskiego Rejowca gdzie znajduje się pałac, który do tej pory, pomimo kilkakrotnego przejeżdżania przez tą miejscowość omijaliśmy. Wieś Sawczyn wraz z częścią okolicznych dób trafił w ręce Mikołaja Reja jako posag jego żony Zofii Kościeniówny. W 1547 roku Mikołaj Rej uzyskał od króla Zygmunta I Starego przywilej lokacyjny i prawo używania nazwy Rejowiec. Powstał tu silny ośrodek kalwinizmu. Rej zmarł w 1569 roku i pochowany został w Rejowcu. Dokładne miejsce jego pochówku jest nieznane, ponieważ nie wiadomo gdzie znajdował się zbór kalwiński, który przetrwał do 1700 roku. Do pałacu nie prowadzą żadne drogowskazy ale dzięki wskazówkom mieszkańców trafiamy na miejsce. W skład zespołu wchodzą obecnie pałac, czworak wzniesiony równocześnie z pałacem oraz oficyna pałacowa z XVIII w. W przewodnikach budowla jest nazywany pałacem Ossolińskich, pewnie dlatego,że to najgłośniejsze nazwisko spośród posiadaczy Rejowca. Ossolińscy rozpoczęli budowę pałacu,ale nigdy w nim nie mieszkali.W 1789 roku Wiktoryn Zaleski kupuje dobra Rejowiec od spadkobierców Wacława Rzewuskiego. Następnymi właścicielami są Józef Kajetan Ossoliński i jego żona Marianna Barbara Zaleska. Na początku lat 90-tych XVIII wieku małżonkowie rozpoczynają budowę nowego dworu, która zostaje przerwana po rozpadzie małżeństwa. Po wyjściu za mąż córki Konstancji za hrabiego Tomasza Andrzeja Łubieńskiego budowę wznowiono. Małżonkowie na stałe zamieszkali jednak w Warszawie. Matka Konstancji do smierci w roku 1813 mieszka w Rejowcu sprawuje nadzór nad posiadłością i niedokończoną budową dworu. Po jej śmierci budowa ponownie zostaje przerwana. W latach 1822-1826 Łubieńscy przekazują w dzierżawę posiadłość w Rejowcu, która w tym czasie popada w ruinę. w 1832 roku Łubieńscy sprzedają podupadłe dobra księciu Florianowi Adamowi Woronieckiemu h.Korybut, który w 1840 roku zakończył budowę dworu i w nim zamieszkał. Ówczesny dwór stanowi część środkową dzisiejszej budowli. Korpus główny zwrócony jest frontem na płn.- wsch. Założony na rzucie zbliżonym do kwadratu, dwukondygnacyjny, nie podpiwniczony, z czworoboczną jednokondygnacyjną,nakrytą dachem namiotowym, wieżą zegarową pośrodku. Piętro na planie krzyża.Całość przykryta niskim dachem dwuspadowym Na osi od frontu korpusu znajduje się czterokolumnowy portyk. W południowej elewacji widoczny jest trójboczny ryzalit sali balowej. Od 1894 roku nowymi właścicielami dóbr rejowieckich byli małżonkowie Maria z Pilitowskich h. Brodzie i Józefat Jakub Budny, którzy budują cukrownię,gorzelnię, tartak i młyny. Wprowadzają maszyny do prac polowych. Przystępują do rozbudowy i modernizacji zaniedbanej siedziby dobudowując dwa duże boczne, ukośne skrzydła na rzucie nieregularnym, flankowane wieżyczkami o przekroju koła. Narożnik płd.- zach. skrzydła zachodniego zakończony jest półkoliście, w skrzydle wschodnim natomiast, wrażenie półkolistości osiągnięte jest przez kolumnadę, która w narożniku płd.- wsch. przechodzi półkoliście do głębokości traktu tylnego. Niewielki dwór zamieniają w rezydencję, która dopiero od tego momentu zasługuje na miano pałacu. Małżonkowie przebudowują park przypałacowy tworząc nowym układem alei. Urządzają stawy, wysepki i gazony. W układzie przestrzenno - kompozycyjnym parku zachowano osiowość założenia z płd.- zachodu na płn.- wschód. Od strony płn.- wsch. znajdował się główny dziedziniec pałacowy z okrągłym lub owalnym gazonem pośrodku. Aleja dojazdowa prowadziła od wsch. przez neogotycką bramę wjazdową, bezpośrednio na teren dziedzińca. Budnowie wyposażają rezydencję na miarą swoich aspiracji. Na uwagę zasługiwał bogaty księgozbiór. Ozdobą starodruków był oryginał nadania prawa miejskiego przez króla Zygmunta I oraz przywilej ustanowienia dwu dorocznych jarmarków. Działania I wojny światowej ominęły siedzibę Budnych. Podczas wojny polsko-rosyjskiej, na początku sierpnia 1920 roku, właściciele pałacu opuszczają go. W tym czasie zrabowano i zniszczono wyposażenie pałacu, w tym cenne księgi i dokumenty związane z Rejowcem. W roku 1925 umiera w Warszawie Maria Budna. Józefat Jakub Budny w 1936 roku usynawia bratanka Antoniego Ludwika Budnego i wdwa lata później, 12 kwietnia 1938 roku, umiera. Antoni Ludwik Budny zarządza majątkiem Rejowiec do wybuchu II wojny światowej. Po 17 września 1939 roku Rejowiec na krótko zajmują Rosjanie. Od października 1939 roku do lipca 1944 roku pałac zajmują wojska niemieckie. Po wyzwoleniu resztki wyposażenia zostały rozgrabione przez okolicznych mieszkańców. Tuż po zakończeniu działań wojennych pałacem i majątkiem zarządza tymczasowo Julia Orzechowska nadzoruje cukrownię, tartak, gorzelnie i młyny. Własność Budnych dekretem władz PRL została znacjonalizowana i rozparcelowana. Po II wojnie światowej powierzchnia parku zmniejszyła się do ok. 1/3 pierwotnej powierzchni. Do współczesnych czasów zachował się w nienaruszonym kształcie staw i wyspa, na, którą prowadził drewniany mostek „japoński” rozebrany po wojnie na opał. Wycięto z parku większość okazałych drzew oraz zlikwidowano krzewy.
5 dzień
Wybieramy się rowerami,już w większej grupie, na ścieżkę przyrodniczą „Spławy” prowadzącą nad jezioro Łukie. Jedziemy przez Kopinę i Grabniak. Pierwszym przystankiem jest jezioro Rotcze, zwane również Grabniak. Jego powierzchnia wynosi 45 ha a średnia głębokość około 3 m. Brzegi są bagniste, w znacznej części porośnięte trzciną i niezbyt dostępne, z wyjątkiem brzegu wschodniego, na którym znajduje się niewielka plaża z pomostem oraz kilkanaście niewielkich kładek. Dno płaskie, muliste, intensywnie porośnięte bujną roślinnością. Rybami najczęściej łowionymi są: liny, karpie, karasie, płocie, wzdręgi, sumiki karłowate. Trafiają się szczupaki,okonie.
Jezioro Rotcze
Po krótkim odpoczynku polną drogą docieramy do Załucza Starego. Nazwa wsi wywodzi się od położenia wsi „za Jeziorem Łukie”, lub od określenia „za łąką”, gdyż „łuka” w miejscowej gwarze oznaczała „łąkę”. Rozwój wsi datuje się od 1803 rokiem, kiedy to Karol Godowski, sędzia ziemski Powiatu Włodawskiego, sprowadził z księstw niemieckich i ziem pruskiego zaboru 15 rodzin drwali, smolarzy i popielarzy. Koloniści osadzili się między jeziorami: Łukie, Bikcze i Uściwierz. Początkowo zajmowali się wyrębem lasu, wytopem smoły i produkcją węgla drzewnego dla kowali. Była to jedna z pierwszych osad leśnych na Lubelszczyźnie. Z czasem z małej leśnej osady powstała jedna z większych wsi w okolicy. W 1827 roku w Majdanie Załusze znajdowało się 17 budynków mieszkalnych, które były zamieszkane przez 121 osadników. W połowie XIX stulecia mieszkańcy wsi to już głównie gospodarze rolni, zajmujący się uprawą roli oraz hodowlą bydła. W latach osiemdziesiątych XIX stulecia znajdowało się 74 gospodarstwa, które zamieszkiwało 858 mieszkańców. Po upadku powstania styczniowego ludność miejscowa zajęła się wyrobem słynnych na okolicę powozów i bryczek, które sprzedawano po 60 i więcej sztuk rocznie na targowisku w Łęcznej oraz w Warszawie. Podczas I wojny światowej prawodawstwo rosyjskie pozbawiło mniejszość niemiecka prawa do posiadania nieruchomości.Niemcy byli pierwszą grupą narodowościową, którą deportowano w głąb Rosji. Przed walkami frontowymi deportowano także ludność ruską i częściowo polską. Wielu z nich do domu już nie wróciło. Walki miały miejsce w sierpniu 1915 roku. Front został szybko przełamany przez wojska niemieckie a wycofujący się Rosjanie palili zabudowania wiejskie. Utworzono tu niemiecki lazaret dla rannych żołnierzy. W latach 1918-20 przez Załucze kilkakrotnie przetaczały się wojska radzieckie i polskie, rekwirując niezbędne dla wojska rzeczy. W 1921 roku w 73 domach zamieszkiwało 478 mieszkańców- prawie o połowę mniej niż przed wojną. Po pierwszej wojnie światowej Załucze stało się jedną z większych w gminie osad ewangelickich. Mieszkańcy kontynuowali tradycje rzemieślnicze. W dalszym ciągu wyrabiano bryczki, choć już nie w takiej ilości, co przed wojną. Stare Załucze stało się ośrodkiem kowalstwa. Część mieszkańców Załucza Starego,zajmujących się rybołówstwem, mieszkała w siedlisku Orłowo, znajdującym się przy samym jeziorze. Nazwę siedliska wzięła się ponoć od licznie spotykanych w tym miejscu orłów bielików.
Zwiedzamy Ośrodek Dydaktyczno - Muzealny Poleskiego Parku Narodowego z przepiękną ekspozycja eksponatów przyrodniczych, archeologicznych i etnograficznych.
Ruszamy na „Spławy” zastanawiając się jak potraktuje nas liczna poleska „kawaleria powietrzna”. Od wiaty stojącej na starcie ścieżki po początek kładek trwała nierówna walka, w której ponosimy ciężkie straty ;) Dalej jest już spokojnie. Jak się później okazało wróg, potraktowany „bronią chemiczną”, wycofał się po to aby przegrupować siły i zaatakować nas podczas powrotu. Wyprzedzając nieco bieg wydarzeń informuję, że w wyniku nierównej walki mieliśmy zero zabitych i 100% rannych. Po długim spacerze kładkami przez moczary docieramy do miejsca zwanego Rybakówką. Stał tu niegdyś dwór właściciela pobliskiej Zawadówki, Olesińskiego,który mieszkał tu z żoną i dwiema córkami w drewnianym piętrowym dworze z balkonem skierowanym na jezioro. Obok dworu stały budynki gospodarcze i lodownia. wiatrak Na jeziorze, na palach, stał wiatrak typu holenderskiego pompował wodę do położonych wyżej stawów. W 1959r. zabudowania zburzono i przekazano teren Państwowemu Gospodarstwu Rybackiemu. Pozostały nikłe ślady w postaci studni, fragmentów podmurówki, szpaleru bzów, resztek sadu i zarysu grobli, którymi biegły drogi do Zawadówki i Załucza. Po I wojnie właścicielem jeziora był Bogdaszewski, jednak w 1932 roku jezioro i majątek od strony Zawadówki zakupiło małżeństwo Wandy i Stanisława Ulasińskich. Pracownicy folwarczni pokopali stawy rybne obok jeziora. Złowione ryby żeleźniakami wożono na sprzedaż do Lublina. Ryby wożono w beczkach z wodą. Co jakiś czas trzeba było wodę wymienić. Pierwszy przystanek był przy jeziorze Piaseczno, kolejny przy studni w Ludwinie. Po drodze było jeszcze kilka takich przystanków.
Sto, może dwieście lat temu, a może jeszcze dawniej, we wsi, idąc w kierunku Zawadówki, gdzie dzisiaj rosną dwa srebrne świerki, stała biedna chatka, w której mieszkał stary biedny chłop, co zwał się Bornus. Zawsze narzekał, że to bieda we wsi, na polu nic się nie rodzi, a nawet jak się urodzi, to albo susza albo burze i pioruny zniszczą plony, a w chacie zawsze bieda i gdyby ktoś dał mu pieniądze, to nawet oddałby diabłu dusze. Raz w nocy przyszedł do niego jakiś nieznajomy pan i obiecał dać mu tyle złota, ile zdoła podnieść, w zamian za podpisanie cyrografu na jego duszę. Bornus ochoczo się zgodził, cyrograf podpisał i obiecane złoto otrzymał. Lecz tak jak był biedny, dalej był biedny, bo szkoda było mu tego złota ruszyć. Zakopał złoto na moczarach, w stawie lub w biegnącym nieopodal głębokim rowie, na którym był drewniany mostek, w tylko sobie znanym miejscu. Niedługo potem jeszcze pożył, bo w zimie zmarł, a diabeł zabrał jego duszę. I od tej pory na tym moście straszyło.Zawsze przed godziną dwunastą w nocy, na moście stał jakiś pan w czarnym płaszczu lub we fraku, w kapeluszu na głowie i pilnował ukrytego skarbu. Często przechodzący nocą ludzie go wdzieli, lecz on nikogo nie zaczepiał. Dopiero jak ktoś zauważył, że zamiast butów miał kopyta, strach objął całą okolice. Wiedziano wtedy, że to diabeł strzegący zakopanego złota. Często mamiło ludzi, w tej okolicy. Zdarzało się, że taki nocny podróżny całą noc błąkał się, chodząc w koło, aby o wschodzie słońca, stwierdzić, że pomimo całonocnego błądzenia, jest w tym samym miejscu skąd wyszedł. Taki stan rzeczy, szerzący grozę wśród mieszkańców okolicznych wsi, trwał dosyć długo dopóty, dopóki dziedzic Ulasiński, po zakupie Jeziora Łukie z okolicznymi bagnami i moczarami, postawił krzyże na granicach swojego majątku. Jeden z tych krzyży postawił przy mostku, w miejscu nawiedzanym przez strzegącego skarbów Bornusa diabła. Od tej pory już go nie spotykano, a złoto do dnia dzisiejszego leży gdzieś zakopane na bagnach. Do tej pory stoi tam drewniany krzyż, jako dowód tej opowieści.
6 dzień
Obiecałem,że nie będzie katowania na rowerach i nierównej walki z owadami. Prognoza pogody zapowiada niezły upał więc jedziemy nad jezioro Sumin. W okresie letnim,w weekendy, jest tu spore zagęszczenie turystyczne gdyż jedyna plaża położona jest tuż przy drodze do Urszulina. Dogodny parking, powstająca właśnie wieża widokowa i budynek mieszczący czyściutkie wc zachęcają do postoju. Wokół jeziora są torfowiska i podmokłe lasy, w związku z czym brzeg poza plażą jest trudno dostępny. W jeziorze o powierzchni blisko 100 ha i głębokości do 8 metrów żyją leszcze, płocie, ukleje, liny, karasie srebrzyste, karpie, szczupaki, sumy, okonie, sandacz,krąpie, wzdręgi i sumiki karłowate.
Wiele lat lat temu pewien wędkarz siedzący na brzegu tego jeziorka zobaczył wielki czarny grzbiet i zarzucił w to miejsce wędkę. Okazało się że jest to wielgachny sum kilka razy większy od wędkarza, który został przez rybę wciągnięty pod wodę.
Właśnie od tego zdarzenia jezioro nazywać ma się Sumin. Podobno kilkadziesiąt lat temu znaleziono tu zdechłego suma mierzącego 280 cm i ważącego prawie 150 kg. Miejscowi twierdzą że gigantyczny inny sum nadal żyje w jeziorze.
Po [wielokrotnym :) ] ochłodzeniu się w wodach Sumina jedziemy do Pieszowoli na ścieżkę przyrodniczą Perehod biegnącą wokół tamtejszych stawów. To pięciokilometrowy spacer sam na sam z poleską przyrodą.
Ścieżka wiedzie przez teren stawów podworskich założonych w okresie międzywojennym przez ówczesnego właściciela dworu w Pieszowoli Grzmisława Krassowskiego. Początki wsi sięgają XVI wieku. Piesia Wola. Według legend nazwa tej miejscowości pochodzi od tego, że mieszkańcy wsi pieszo chodzili do pracy w folwarku, ale bardziej prawdopodobne jest pochodzenia od słowa „pies”. Pierwotnie nazwę zapisywano jako Piesia Wola czyli Psia Wola. Był to zaścianek, który dziedziczyło tu bardzo wielu szlachciców. Głównymi dziedzicami byli Jędrzejowscy herbu Nałęcz pochodzący z niedalekiego Andrzejowa. W połowie XVII wieku dobra nabył oficer wojsk polskich Florian Milanowski. W 2 połowie XVIII wieku funkcjonował duży majątek ziemski złożony z Brusa, Wołoskiej i Piesiej Woli, który potomkowie Milanowskiego sprzedali Michałowi Węglińskiemu. Po nim dziedziczyła jego córka Felicjanna Załuska, która w 1834 roku sprzedała majątek Taburycemu Krassowskiemu herbu Ślepowron. W czasie powstania styczniowego kolejny dziedzic, Franciszek Krassowski, był cywilnym naczelnikiem powiatu włodawskiego. Po zdradzie został aresztowany i zmarł na Syberii w 1866 roku. W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. syna Franciszka, Rajmund Krassowski, wraz ze Stefanem Drewnowskim stali na czele oddziału, który miał zaatakować Parczew. Panujące ciemności sprawiły, że wpadli na carskich żandarmów i dostali się do niewoli. 6 II 1863 r. obaj zostali rozstrzelani. W działalność niepodległościową zaangażowany był też brat Rajmunda, Ludwik.Wiosną 1864 roku dwór Piesza Wola był miejscem stacjonowania wojsk rosyjskich. W tym samym roku ziemia dworska została uwłaszczona a do majątku Pieszowola należały odtąd tylko folwarki. Na początku XX wieku doszło do konfliktu między dworem, a okolicznymi chłopami,którzy zamordowali Ludwika Krassowskiego. Majątek odziedziczył jego syn Grzmisław. W 1915 roku, gdy wojska rosyjskie wycofywały się, dwór w Pieszowoli został zniszczony a wieś została spalona. W 1939 roku jeden z przechodzących oddziałów wojska polskiego, nie widząc dalszej możliwości walki zbrojnej, poprosił dziedzica o ukrycie broni. Została ona zakopana przez harcerzy z zastępu syna Krassowskich Witolda w kilku drewnianych skrzynkach między stawami i w lesie. Według Janiny Krassowskiej do zakopania broni doszło na początku października 1939 r. i pochodziła z pobojowiska po bitwie pod Wytycznem. Na miejscu dawnego dworu stoi obecnie budynek mieszkalny po dawnym PGR. Z dawnego majątku pozostała powozownia z czerwonej cegły z wmurowanymi licznymi, granitowymi głazami, zaniedbany park dworski i aleja biegnąca w stronę stawów.
"Ostatnia wieczerza" przed spodziwaną walka z "kawalerią powietrzną" ;)
Żeremie
Na zdjęciu widoczne jest nasze uzbrojenie uzupełniąjce "broń chemiczną"
7 dzień
Już o poranku z nieba leje się nieziemski żar więc kierunek może być tylko jeden-woda ! Mokra, zimna i w dużych ilościach! Wybieramy nieznane nam dotychczas jezioro Piaseczno położone w zasięgu naszych rowerowych możliwości.
To najgłębsze na Pojezierzu Łęczyńsko – Włodawskim jezioro - 38,8 m głębokości.
Dla amatorów nurkowania zostały oznaczone podwodne trasy. Pierwsza z nich prowadzi do zatopionego holownika rzecznego (16 m), druga do platformy ćwiczeniowej (20 m) i ostatnia do zatopionego na głębokości 30 m drewnianego kajaka.
Wierzę na słowo :) Na wschodnim brzegu zlokalizowana jest baza żeglarska. Na zachodnim brzegu jeziora, pod osłonią lasu znajduje się ośrodek wypoczynkowy oraz duże strzeżone kąpielisko z pływającym pomostem. My wybieramy nieco oddalony od parkingu ale dzięki temu bardziej bezludny brzeg południowy z kawałkiem piaszczystej plaży.
Dzień upłynął na totalnym lenistwie przerywanym pławieniem się w wodzie. Jedynie w drodze powrotnej zatrzymujemy się w Nadrybiu przy grobowcu, który zmyślny miejscowy kocur wykorzystywał jako klimatyzowaną sypialnię! W 1999 roku rolnik ze wsi Nadrybie Dwór podczas orki odkrył trzy kamienne płyty. Według naukowców z katedry Archeologii UMCS w Lublinie doskonale zachowane znalezisko pochodzi z przełomu IV – III tysiąclecia p.n.e. z okresu kultury amfor kulistych. Kamienny grobowiec wykonano z ważących 2380 kg 11 płyt piaskowca sarmackiego pochodzącego prawdopodobnie z okolic odległej o kilkadziesiąt kilometrów wsi Bezek. Grobowiec spoczywał na podsypce z piasku, która miała zapobiegać osadzaniu konstrukcji. Bloki kamienne nosiły ślady obróbki kamieniarskiej w celu nadania im regularnych kształtów. Szpary między płytami pionowymi uszczelniono drobnymi klinami kamiennymi. Po złożeniu szczątków zmarłego wraz z darami do grobowca i odprawieniu obrzędów pogrzebowych wnętrze skrzyni zostało zasypane. Na dnie jamy grobowej odsłonięto pozostałości pochówku w postaci zachowanych w ziemi śladów jedynie kończyny dolnej co sugeruje,że zwłoki musiały być przed złożeniem w grobowcu poddane tajemniczym zabiegom rytualnym, którym towarzyszyć mogły praktyki kanibalistyczne. W grobowcu obok dwóch amfor znajdowały się dwie siekierki z krzemienia pasiastego, których obecność wskazuje, że pochowano tu szczątki mężczyzny.
8 dzień
I znowu żar leje się nieba więc „bunt na pokładzie” po nieśmiałej rowerowej propozycji specjalnie mnie nie zdziwił. Wody! Zimniuchnej! Szybko! Na szczęście nie było w okolicy żadnej rei na której mógłbym malowniczo zadyndać! Jeżeli szybko to samochodami nad Piaseczno gdzie majtkowie kilka godzin tkwili równocześnie w błogim lenistwie i w wodzie.
Buntownicy
Jezioro Piaseczno
Pojawiła się odrobina wysiłku ;)
Wiosłowanie łychą było drugą obok "kulek" formą aktywności fizycznej :)
9 dzień
Buntownicy nadal górą. Kolejne moczenie się w wodzie. Tym razem nad jeziorem Sumin.
Wieczorna rowerowa wyprawa do „Groszka” w Cycowie zakończyła się nieplanowanym nocnym rajdem po zabytkach miejscowości.
Dekoracja na sklepie przypomniała nam,że bywają inne temperatury!
10 dzień
Bunt opanowany! Jedziemy na rowerach. Cel - Garbatówka. To jakieś dziesięć kilometrów a na mapie zaznaczono wystawę archeologiczną. Pytamy w sklepie rodem z epoki „późnego GS-u” i uzyskujemy informacje,że wystawa kiedyś tam była ale to już historia :( Obejrzeliśmy więc jedynie w sklepie unikalną kolekcję „Mamrotów” i ruszamy dalej. Po powrocie z urlopu sprawdziłem i okazało się,że wystawa archeologiczna „Na tropie tajemnic przeszłości. Badania archeologiczne w Garbatówce Kolonii prowadzone w latach 2000-2001” to rzeczywiście już historia ale w miejscowej szkole podstawowej znajduje się ekspozycja dokumentująca wykopaliska i znaleziska. Podczas badań rozpoznano obszar o powierzchni ok. 6 arów wykonując dziewięć wykopów badawczych. Odkryto pozostałości jam osadowych, obiektów gospodarczych, grobów, narzędzia, broń, ceramikę i ozdoby. Znaleziska te są śladami pobytu na tym terenie społeczności z epoki kamienia, brązu i żelaza. Poświadczono obecność 10 kultur archeologicznych Najstarsze z nich dowodzą obecności na tym terenie ludności kultury komornickiej i datowane są na VIII – I poł.VII tysiąclecia p.n.e. Spośród ok. 1000 odkrytych zabytków krzemiennych większość pochodzi z mezolitu.
Jedziemy do Świerszczowa. Wieś istniała już w XV wieku. Swój największy rozkwit przeżywała w XVIII i XIX w. kiedy właścicielami byli Rulikowscy, którzy na cmentarzu w pobliskim Wereszczynie mają swoją kaplicę grobową. W Świerszczowie w czasach największej świetności działały gorzelnia, tartak, cegielnia i młyn. Niedostępne są stanowiące dzisiaj własność prywatną pozostałości parku dworskiego, założonego przez Rulikowskich w XVIII w. z którego pozostały fragmenty barokowego, geometrycznego założenia parkowego, z resztkami alei i pomnikowymi okazami lipy drobnolistnej, grabu pospolitego i jesionu wyniosłego. Drewniany kościół pochodzi z roku 1795 kiedy to powstał jako cerkiew parafialna p.w. Podwyższenia Krzyża Św. W połowie XIX stulecia rozpoczęto przebudowę świątyni powiększając ją dwukrotnie. Prace ukończono ok. r. 1875. Po kasacie unii cerkiew została przejęta przez prawosławie. W 1919 r. budowlę objął kościól rzymskokatolicki. Od 1921 r. do chwili obecnej pełni ona funkcję kościoła rzymskokatolickiego p.w. św. Bazylego.W 1927 r. przeprowadzono remont. Wewnątrz znajduje się malowany na desce obraz Najświętszej Marii Panny pochodzący z poł. XVII w. W 2001 r. został on poddany gruntownym pracom konserwatorskim. Na stojacej obok kościoła drewnianej dzwonnicy wiszą trzy dzwony o wadze od 145 do 523 kg. Będąc w Świerszczowie nie wiedziałem,że na cmentarzu przykościelnym znajduje się grób ostatniego właściciela Świerszczowa, Maksymiliana Bieńkowskiego. Bieńkowski do 1911 roku był właściciel folwarku Ludwin. W 1918 r. kupił majątek Świerszczów. Był uczestnikiem walk o niepodległość, dwukrotnie więziony był w Cytadeli Warszawskiej. Walczył jako ochotnika w wojnie polsko – rosyjskiej. Pełnił funkcję oboźnego w chełmskim Stronnictwie Narodowym. „Zginął śmiercią tragiczną pod Trawnikami w 1930 r.” - taką informacje podaje kilka stron internetowych. Zaciekawiła ta mnie informacja. Szukając śladów tego wydarzenia natrafiłem na informację,że w 1933 roku Bieńkowski był dalej oboźnym SN w chełmskim. Jedna z informacji jest więc błędna. Na grobie na pewno znajduje się dokładna data śmierci. Po obejrzeniu starego drewnianego kościółka zgodnie z przypadkowo zauważonym drogowskazem kierujemy się do rezerwat „Jezioro Świerszczów”. I znowu tubylec sprowadza nas na ziemię. Ostatnie kilkaset metrów drogi jest obecnie bagniste,nieprzejezdne, a w naszym 'tropikalnym” obuwiu również „nieprzechodne”. Druga wpadka :( Nie śmiem już proponować jazdy do niedalekiego Wereszczyna chociaż kościół tam starszy i według opisów ciekawszy. Załoga zignorowała nawet ciche pytanie "Do Urszulina na gofry?"...
Kościół w Świerszczowie
Nieistniejący dwór w Świerszczowie
Po południu ruszamy do Lublina na trwający tam „Carnawal Sztuk-mistrzów”. Zajrzałem na stronę www.sztukmistrze.eu Przyznam,że busker czy higliner w tekście nieco zirytowały mnie. Wolę swojskich linoskoczków czy kuglarzy. Jak zwał tak zwał. Było na co popatrzeć. Do późna włóczymy się po wyjątkowo ludnym lubelskim Starym Mieście.
Krótki wykład z teorii...
... i nie taki diabeł straszny!
11 dzień
Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń załoga leniuchuje w porannym słońcu a mnie energia roznosi. Postanowiłem pojechać na rekonesans nad położone blisko Cycowa jezioro Głębokie obok którego wielokrotnie przejeżdżaliśmy samochodem. To tylko kilkanaście minut rowerem od Wólki. Wynik zwiadu był korzystny. Woda czysta i ciepła a ludzi mało. Wkrótce do zwiadu dołączyła reszta towarzystwa. Niepozorne jezioro zasługuje na swoją nazwę. Kiedy wpisałem ją w Google naliczyłem 4 topielców w ciągu 2 lat a o piątym usłyszałem od miejscowych.
Jezioro Głębokie
12 dzień
Znowu upał. Rano olimpiada „Marynka 2013”. W programie siatkówka plażowa, kulki w wersji pustynnej i namiastka piłki nożnej.
Potem udało mi się namówić trzyosobowy zespół na kolarstwo. Podstępnie podając długość trasy podałem kilometry w jedna stronę. Podziałało! Będzie jazda drużynowa z Wólki Cycowskiej do Wereszczyna. Jedziemy bocznymi drogami tak aby jak najmniejszy odcinek przejechać trasą Lublin -Włodawa. Z kulturą kierowców nie jest u nas różowo. Przejeżdżanie samochodu 5 cm od rowerzysty zbyt często się zdarza. Gród warowny w Wereszczynie powstał pomiędzy IX a XI w. na trakcie handlowym z Lublina do Kijowa. Pierwsze zapiski o osadzie pochodzą z 1204 r. kiedy Wereszczyn był osadą książęcą Księstwa Bełskiego. Od 1366 r. osada znalazła się na ziemiach polskich. W XVI wieku współwłaścicielem części dóbr był Mikołaj Rej. Na przełomie XIX i XX w. istniały tu kościół rzymskokatolicki, cerkiew prawosławna oraz bożnica. W latach międzywojennych wieś znana była z wyrobu serwet szydełkowych nad którymi pracowało w gminie ok. 600 kobiet. 26 V 1942 r. wojska hitlerowskie dokonały pacyfikacji wsi. Zginęło wówczas kilkudziesięciu mieszkańców. W latach 1631-1634 Zofia Zamiechowska-Tyszkiewicz ufundowała tu pierwszy kościół p.w. św. Stanisława Biskupa. Na jego miejscu w 1783 r., staraniem braci Józefa i Seweryna Wereszczyńskich stanął kościół parafialny p.w. św. Stanisława bp. i św. Trójcy. W 1929 r. nawa została przedłużona o przęsło wieżowe, z przedsionkiem w przyziemiu i chórem muzycznym na piętrze. Do prezbiterium przylegają po bokach zakrystia i skarbiec. Pod kościołem znajduje się krypta grobowa. Na cmentarzu parafialnym znajduje się neogotycka murowana kaplica grobowa Rulikowskich z 4. ćw. XIX w. Niestety nie było nam dane zerknąć do wnętrza kościoła zawierającego XVII-wieczny krucyfiks oraz ciekawe obrazy. Liznęliśmy jedynie nieco wereszczyńską historię oglądając z zewnątrz kościół i spacerując po miejscowym cmentarzu, który jak wiele innych wiejskich czy małomiasteczkowych cmentarzy jest czymś w rodzaju lokalnej kroniki. Na kolejne ciekawostki: XIX-wieczny zespół dworsko-parkowy, cmentarz żydowski i klasztor braci Faustynów zabrakło czasu. Przed nami kilkanaście kilometrów drogi do Wólki.
Kaplica Rulikowskich
13 dzień
Jedziemy do Starego Brusa. Krótki spacer pokazuje nam,że pogoda ma bardzo zły wpływ na hodowle ryb. Przyducha objawia się dziesiątkami śniętych ryb na brzegach stawów. Ptactwo przeniosło się chyba w bardziej obfite w pokarm rejony bo czapli czy żurawi ani śladu. Widać trochę kormoranów i kilka błotników stawowych. Prawdę mówiąc ucieszył mnie brak ptactwa podczas tego spaceru bo zapomniałem włożyć kartę pamięci do aparatu! Gdyby ptaki czwórkami wchodziły przed obiektyw z rozpaczy rzucił bym się pewnie do stawu.
Stawy w Starym Brusie
Jedziemy do Skansenu Kultury Materialnej Chełmszczyzny i Podlasia w Holi. Obiekt jest zamknięty czyli niedostępne są wnętrza chałupy z Wyryk pochodzącej z końca XIX wieku i wiatraka "koźlaka" z początku XX wieku przeniesionego z Wołoskowoli. Pozostałe obiekty można było obejrzeć bez przeszkód. Są to żuraw, stodoła z XIX wieku z Okczyna, kapliczka przydrożną z XIX wieku z Wyryk, krzyż z XIX wieku z Holi, ule "kołody" z XIX wieku. W pobliżu skansenu stoi cerkiew. Parafia prawosławna w Holi powstała pod koniec XVI wieku. Nowa,unicka cerkiew z 1610, spłonęła w czasie szwedzkiego najazdu. Na jej miejscu w 1702 roku wzniesiono nową. Na początku XIX wieku w sąsiedztwie świątyni stanęła dzwonnica. Kolejna cerkiew,, także unicka w której zachowano przedsionek poprzedniej została zbudowana w latach 1846-1847. W 1875,po likwidacji kościoła unickiego, parafia holeńska przymusowo zmieniła wyznanie na prawosławne. Do cerkwi dostawiono wówczas nowy przedsionek. Pomimo zmiany obrządku Hola była jednym z kilku ośrodków, w przetrwała wiara unicka. W 1915 prawosławna ludność opuściła Holę. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 cerkiew w Holi została pierwszą na Lubelszczyźnie parafia neounicką. Świątyni nadano nowe wezwanie św. Paraskiewy. W 1941 cerkiew ucierpiała w pożarze a w latach 1943-1944 została odnowiona przez miejscowych wiernych jednak przy odbudowie dachu nie zachowano jego pierwotnej formy. Hola stała się ponownie siedzibą parafii prawosławnej. W 1947 po wywózkach prawosławnych Ukraińców w ramach Akcji Wisła cerkiew została zamknięta i przez sześć lat była otwierania jedynie w czasie świąt wielkanocnych. W 1953 Urząd ds. Wyznań wyraził zgodę na otwarcie cerkwi p.w. św. Antoniego Pieczerskiego. W 1962 nieznani sprawcy zniszczyli zabytkowy mur cerkiewny.
Obelisk ku czci 1025-lecia chrztu Rusi
Libiszów to chyba najmłodsza miejscowość na naszych wakacyjnych szlakach. Powstał dopiero w początkach XX wieku, kiedy ówczesny właściciel dóbr sosnowickich, Teodor Libiszowski utworzył tu kilka stawów hodowlanych. Do pilnowania stawów powstała niewielka osada folwarczna, którą nazwano Libiszów. Właściciel sprzedał dochodowe stawy Ludwikowi Grabowskiemu z Łęcznej. Kolejnym dziedzicem liczącego 543 ha majątku był Leon Grabowski. W 1921 roku sta tu tylko jeden dom a zamieszkiwało 21 osób. Po II wojnie światowej powstało Państwowe Gospodarstwo Rybackie. Mijamy odrestaurowany dwór mieszczący agroturystykę i jedziemy po świeżo uwędzone ryby. Z rozmowy z rybakami wynika,że tu także są problemy z przyduchą. Postanawiamy podjechać nad jedno z licznych w okolicy jezior aby zażyć „Ostatniej Kąpieli”. Nieco przez przypadek trafiamy nad jezioro Bialskie. Pomimo pochmurnego nieco nieba setki ludzi zażywają wypoczynku w licznych tutaj ośrodkach wczasowych. Można wyobrazić sobie co dzieje się tutaj w słoneczne weekendy. Po krótkim leniuchowaniu czas wracać do Wólki na „Ostatnią Wieczerzę”.
14 dzień
Nadszedł nieunikniony czas powrotu. Żegnamy gościnną „Marynkę” i jej wspaniałych gospodarzy obiecując powrót za rok. Jedziemy przez Zamość i Sandomierz aby jeszcze w drodze powrotnej nasycić oczy pięknem a duszę wakacyjnym nastrojem.
Zamojski rynek...
.. i malownicze uliczki.
Sandomierski rynek nie ustępuje urodą "konkurentowi" z Lubelszczyzny
Sandomierski zaułek
Fan-club sandomierskich zapiekanek...
...i "Zielonej Budki"
Ostatni rzut oka na sandomierską katedrę i ...witaj codzienności.
Tematy powiązane: