W szponach wirusów

O Pilicy » Legendy-Opowieści-Tajemnice » W szponach wirusów

Dżuma, czarna ospa i grypa zabiły na świecie co najmniej kilkaset milionów ludzi. O wielkich epidemiach w starożytności wiemy niewiele. Historycy twierdzą, że zaraza, prawdopodobnie tyfus lub dżuma, w V w. p.n.e. zdziesiątkowała ateńską armię. Niewiele wiadomo o epidemiach z czasów prasłowiańskich, bo nie zachowały się oczywiście żadne bezpośrednie zapiski. W prasłowiańskich wierzeniach istniał Trzybek -demon, który roznosił po świecie zarazy i morowe powietrze. Peklenc, ówczesny bóg podziemnego świata, korzystał z jego usług, aby ukarać ludzie zachowujących się niegodnie. Więcej informacji zawierają dopiero średniowieczne kroniki. Na ziemiach polskich stosowano różne nazwy dla epidemii: „mór, powietrze, powietrze morowe, zaraza morowa, łożnica, pomarlica, przymorek, choroba łożna, lues, epidemia, febris malgina et pestilentalis, pestis, aër. Ówczesna wiedza medyczna nie pozwalała na rozpoznawanie poszczególnych chorób, nie zawsze więc historycznych przekazach na tyle dokładnie zanotowano objawy, że dałoby się dzisiaj jednoznacznie zidentyfikować chorobę. Wiemy jednak, że w większości przypadków była to dżuma, przez stulecia pustosząca Europę. Ani czerwonka, ani dur brzuszny, tyfus plamisty czy ospa prawdziwa (czarna ospa,variola nigra), która dotarła do Europy już w roku 581, nie pochłonęły tylu ofiar co mór.

DŻUMA

Dżuma (Pestis) czyli czarna śmierć, ze względu na objawy, zwana też była gorączką krwotoczną. To choroba zakaźna małych ssaków, głównie szczurów, która przenosi się na człowieka najczęściej wskutek ukąszeń przez przenoszące bakterie pchły, a także a także poprzez bezpośredni kontakt z zarażonym zwierzęciem lub drogą kropelkową, od drugiego człowieka. Pałeczkę dżumy Pasteurella pestis odkryto dopiero w 1894 roku. Dżuma dymieniczna, najczęściej spotykana postać choroby, powstaje tylko po ukąszeniu pchły. Po 2-5 dniach wylęgania następuje powiększenie węzłów chłonnych, najbliższych miejscu ukłucia. Stan chorego już od początku jest bardzo ciężki; pojawia się gorączka, podniecenie ruchowe, objawy niewydolności krążenia i rozmiękczenia węzłów chłonnych z przetokami. Choroba szybko atakuje inne węzły chłonne. Znacznie cięższy przebieg ma dżuma płucna, przybierająca postać ciężkiego, zlewającego się odoskrzelowego zapalenia płuc z wysoką gorączką, krańcową niewydolnością układu krążenia i podnieceniem psychicznym. Do chwili wprowadzenia antybiotyków była w 100% śmiertelna już w ciągu 3-5 dni od chwili zakażenia. Do XIX wieku w zakresie przyczyn dżumy w nauce i medycynie dominowały teorie przejęte od starożytnych. Jedne pochodziły od uczonych, drugie od ludu a trzecie od Kościoła.

Większość epidemii dżumy startowała ze stepów wokół Morza Czarnego i Kaspijskiego, Azji Mniejszej i krajów Półwyspu Arabskiego. Wirus przemieszczał się drogą lądową oraz morską, wzdłuż szlaków migracyjnych i handlowych, do krajów w basenie śródziemnomorskim, skąd zaraza rozprzestrzeniała się po całej Europie, po Anglię i Skandynawię. Zdaniem historyków w połowie VI w. Cesarstwo Bizantyjskie nawiedzone zostało przez epidemię dżumy dymieniczej, zwanej dżumą Justyniana, która przyniosła śmierć 40% mieszkańców Konstantynopola. Według badaczy epidemia miała charakter ogólnoświatowy. Na całym świecie zabiła około 100 milionów osób i dotarła również do Europy, w której przyczyniła się do śmierci nawet 60% mieszkańców. W średniowieczu do rozprzestrzeniania się epidemii przyczynił się rozwój miast, które były przeludnione, ciasne i zanieczyszczone. Między VI a VIII wiekiem główne fale zachorowań pojawiały się co dziewięć do dwunastu lat. W IX wieku dżuma przycichła i aż do XIII w. epidemie miały ograniczony zasięg. Prawdziwa klęska nadeszła w połowie XIV w., kiedy to wybuchła największa w historii pandemia dżumy, która w latach 1348-1351 uśmierciła od 1/3 do 1/2 populacji europejskiej. Ta epidemia czarnej śmierci wybuchła w Chinach, skąd w 1346 roku, roznoszona prawdopodobnie przez pchły pasożytujące na szczurach śniadych zamieszkujących ówczesne statki handlowe, przez jedwabny szlak dotarła w następnym roku na Krym, do Kaffy (dzisiejszej Teodozji), gdzie znajdowała się genueńska faktoria handlowa, oblegana od 1345 roku przez chana Złotej Ordy Dżanibeka. Podobno podczas tego oblężenia Mongołowie za pomocą katapult mieli wrzucać do miasta zwłoki zmarłych na dżumę. Efekt był piorunujący. Prawdopodobnie epidemia rozprzestrzeniła się dalej kilkoma, niezależnymi od siebie drogami. Genueńscy kupcy uciekli na statkach z ogarniętej zarazą Kaffy, roznosząc chorobę wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego na Europę i Afrykę Północną. Przeniosły prawdopodobne szczury, które podróżowały wraz kupieckimi karawanami i na okrętach handlowych. W 1347 r. zaraza zaatakowała Hiszpanię, Francję oraz Włochy. W Genui pojawiła się podobno już w październiku 1347 roku. W styczniu 1348 roku 12 genueńskich galer dotarło z Kaffy do Genui i Wenecji. Kilka tygodni później galery dotarły do Pizy, która stała się najważniejszym ogniskiem epidemii dla północnych Włoch. Pod koniec stycznia 1348 genueńskie statki dotarły do Marsylii. Zaraza rozniosła się na Francję, Hiszpanię i Portugalię, docierając w czerwcu 1348 do Anglii, Irlandii, a potem do Szkocji. Drogą morską wirus dotarł również na Sardynię, Korsykę, Cypr i Baleary. Słowo kwarantanna podchodzi od włoskiego quaranta giorni, czyli 40 dni. Tyle musieli czekać marynarze na pokładzie zacumowanego w Dubrowniku statku, zanim pozwolono im zejść na ląd w czasie epidemii dżumy. Zaraza przetoczyła się przez Bałkany i pustosząc średniowieczne miasta m.in. Paryż, Florencję, Hamburg i Bremę, dotarła do Londynu. Do Polski epidemia dotarła XIV w. przez Węgry. Na szczęście słabo zaludnione tereny pogranicza Rzeczypospolitej stanowiły skuteczny hamulec dla wirusa. W roku 1348 dżuma dotarła do Niemiec a w 1349 roku do norweskiego portu Askoy przybił statek z zarażoną załogą, skąd zaraza dotarła do norweskiego Bergen. Ówcześni Europejczycy określali ją jako Wielki Pomór, Wielką Zarazę lub Wielką Śmiertelność. Dopiero w XVI-wiecznych kronikach szwedzkich i duńskich pojawiło się określenie Czarna śmierć, które odnosiło się raczej do czerni jako symbolu strachu i smutku a nie do barwy zmian na skórze chorych. W lipcu 1350 roku w Visby, na wyspie Gotland, jednym z pierwszych środków zaradczych wobec zarazy było spalenie na stosie „żydowskich sługusów”.

Od 1348 do 1500 r. zaraza co najmniej raz na cztery lata atakowała Paryż. W 1351 r. dżuma pojawiła się w północno-zachodniej Rosji skąd powróciła na Krym. Obroniła się jedynie odległa Islandia. W 1348 r. Francesco Petrarka pisał w liście do brata: Wszędzie widać smutek; strach jest wszechogarniający. Bracie, chciałbym się nie narodzić lub umrzeć, zanim nastały obecne czasy. Czy przyszłe pokolenia uwierzą, że nastał czas, kiedy na Ziemi nie ma prawie żadnych mieszkańców? W 1962 roku na łamach czasopisma „Annales” ukazał się artykuł podsumowujący ówczesny dorobek badań nad czarną śmiercią. Tekst opatrzono mapą, na której pokazano wolny od epidemii obszar obejmujący królestwa Polski i Czech. Pomimo zastrzeżeń zgłaszanych przez innych naukowców materiał ten trafił do wielu kolejnych opracowań. Spowodowało to próby przypisania zasług w zakresie zatrzymania epidemii działaniom Kazimierza Wielkiego, który miał wprowadzić na granicach kwarantannę dla ludzi i towarów, oraz kordony sanitarne izolujące poszczególne miasta. Teoria ta nie wydaje się wiarygodną, podobnie jak spekulacje na temat poziomu higieny ówczesnego społeczeństwa polskiego, wyróżniającego się rzekomo na tle Europy. Działania takie wymagały by wiedzy medycznej oraz zasobów materialnych i finansowych, którymi wówczas nie dysponowano. Fakt, że dwie kolejne fale dżumy dotarły do Królestwa Polskiego, również przemawia przeciwko istnieniu skutecznych form działań zapobiegawczych wprowadzonych przez Kazimierza Wielkiego. Sceptycy zwracali uwagę, że model epidemiologiczny, określający rozprzestrzenianie się zarazy wyklucza, aby jakikolwiek większy obszar Europy zdołał uniknąć zarazy. W modelu tym wirus wędrował z głównych portów, spławnymi rzekami, do ośrodków w głębi kontynentu, skąd, wolniejszy już etap rozprzestrzeniania się epidemii, przebiegał lokalnymi sieciami dróg, przez ośrodki cyklicznie organizowanych targów. Przypisywanie sobie nieistniejących zasług i lansowanie torii o „narodzie wybranym” to najwyraźniej wynalazek stary jak świat… Pogląd na skuteczność ówczesnych działań sanitarnych rzuca przekaz mówiący o tym, że podczas pierwszej zarazy włoska Pistoia wprowadziła ścisłą kwarantannę, zakazując mieszkańcom zgromadzeń oraz kontaktów z objętymi zarazą Pizą i Lukką. Pomimo tych działań Pistoia straciła wówczas niemal 40% mieszkańców. Brak zapisów w lokalnych kronnikach nie świadczy o braku zjawiska. Dla przykładu: w Norwegii oraz w miastach niderlandzkich nie ma żadnych śladów w zabytkach historiograficznych po epidemiach, które przyniosły tysiące ofiar. Z drugiej strony w innych kronikach pojawiają się zapisy podające fantastyczne liczby zgonów, w czym dopatruje się osobliwej rywalizacji o to, które miasto było widownią najtragiczniejszych wydarzeń.

Przekazy źródłowe poświadczają wybuch epidemii w 1350 roku w Królestwie Czeskim. Epidemia zakończyła się około 1352 r. W drugim półwieczu XIV i w XV w. dżuma nie opuszczała krajów europejskich. Kolejne fale zarazy powracały w regularnych, mniej-więcej dziesięcioletnich, odstępach. atakując m.in. w latach 1359–1361, 1369–1372, 1380–1383. Żaden z tych nawrotów nie ominął Królestwa Polskiego. Epidemia dżumy ponownie zaatakowała Europę, Azję i Afrykę Północną w 1361 r. Zaraza spustoszyła Europę w stopniu niewiele mniejszym od swej poprzedniczki. W Królestwie Czeskim zaraza osiągnęła apogeum w 1380 roku. Zaraza rozpowszechniała się tak szybko, że zanim podjęto jakieś, mniej lub bardziej skuteczne, działania, liczba ludności Europy spadła o jedną trzecią mniejsza. Szacuje się, że w XIV w. choroba zabiła od 75 do 200 milionów ludzina świecie, z tego ¼ w Europie. Na Bliskim Wschodzie zmarła jedna trzecia społeczeństwa. W Paryżu wymarła połowa spośród 100 tysięcy mieszkańców. Podobny los spotkał francuskie Albi. We Florencji liczba ludności spadła ze 120 tysięcy w 1338 r. do 50 tysięcy w 1351. Zmarła ponad połowa ludności Hamburga i Bremy, a liczba zamieszkałych osad na ziemiach niemieckich pomiędzy 1350 a 1450 rokiem spadła o jedną czwartą. Według szacunków, w wyniku kilkuletniej zarazy zmarło prawie 24 mln spośród 75 milionów mieszkańców ówczesnej Europy. Zaraza dotarła również na Bliski Wschód, do Aleksandrii, Kairu, Tunisu, Antiochii i Damaszku. Poczyniła również spustoszenie w Iraku i Iranie. W następnym stuleciu zaraza nadal nie traciła na sile, atakując w latach 1449, 1460, 1473 i 1482–1483, zabierając tysiące ofiar. Do początku XVI w. kolejne epidemie wybuchały w Europie Zachodniej prawie co roku. W 1603 czarna śmierć uśmierciła 38 tysięcy londyńczyków i pojawiła się znowu w Europie: we Włoszech (1629–1631). W 1629 r. północną część Włoch opanowała epidemia dżumy, Wielu historyków uważa, że za wybuch tej epidemii odpowiedzialni byli niemieccy i francuscy żołnierze, którzy, podczas jednej z operacji wojny trzydziestoletniej, przynieśli wirus wkraczając do Mantui. W Mediolanie zmarło 60 tysięcy osób, a w Wenecji epidemia uśmierciła 46 tysięcy ludzi. W obu przypadkach była to niemal połowa populacji obydwu miast. W całych północnych Włochach dżuma uśmierciła 280 tysięcy ludzi. Po wielkim ataku w latach 1630-1640, dzięki działaniom administracyjno-sanitarnym wielu państw, dżuma cofnęła się z centrum Europy. Pojawiła się jednak w Sewilli (1647–1652), Wiedniu (1679) i ponownie w Londynie (1665–1666). W latach 1680-1685 przeszła kolejna fala, po której zaraza przycichła. W 1654 roku w Niderlandach pojawiła się niezidentyfikowana zaraza, która została zawleczona do Anglii na holenderskich statkach handlowych. Do wybuchu wielkiej epidemii w Londynie doszło dopiero w latach 1665-1666, a śmierć poniosło ponad 100 tysięcy ludzi, czyli jedna piąta mieszkańców miasta. Wielu badaczy uważa, że zarazą tą była dżuma. W 1670 r. dżuma pojawiła się po raz ostatni w Holandii, w zachodnich Niemczech i w Szwajcarii. Europa Środkowa musiała walczyć z zarazą jeszcze na początku XVIII w. W 1702 r. epidemia zaatakowała Konstantynopol i wkrótce ogarnęła Ukrainę, skąd szybko przeniosła się m.in. do Polski, Węgier i Czech, gdzie trwała aż do 1716 r. Kolejne wielkie epidemie pojawiły się w Marsylii (1720–1722) , Europie wschodniej (1770–1772) i Rosji (1770–1772). Poszukiwano oczywiście przyczyn pojawienia się zarazy. Obwiniano o nią Żydów i Romów, zakonników, cudzoziemców, żebraków, pielgrzymów i złych chrześcijan, doszukiwano się również spisków. Zaraza była likwidowana definitywnie, po kolei: w Hiszpanii-1711 r., w Szwecji - 1712 r., we oszech- 1714 r. oraz w państwach Habsburgów- w 1716 r. W 1720 r. ofiarą kolejnego ataku dżumy po raz ostatni stała się południowa Francja, gdzie zaraza zaatakowała Marsylię i ostatecznie zniknęła z tej części kontynentu po 1721 r. Do końca XVIII w. dżuma pojawiała się na Bałkanach, w Turcji, w południowej Rosji oraz w północnej Afryce. W ramach walki z epidemiami w XVIII w. stuleciu ogłoszono drukiem ponad 55 rozpraw, traktatów, instrukcji, omawiających przyczyny i przebieg choroby i proponujących skuteczną terapię oraz profilaktykę. Stworzono również wiele rozmaitych modlitw mających na celu ochronę przed zarazą.

Zwiastuny

Za zwiastuny zbliżającego się morowego powietrzauważano nietypowe zjawiska atmosferyczne, wylewy wód, wiatry z południa i wschodu, obfitość żab, myszy, gadów, owadów oraz wszelkiego robactwa, masową ucieczkę ptactwa z gniazd, zaćmienia Księżyca lub Słońca, układy gwiezdne na niebie, konstelacje planet np. koniunkcję Marsa z Saturnem, pojawienie się komety lub obfite spadanie meteorytów. Jako zwiastunkę epidemii wyobrażano sobie niewiastę w białej zasłonie i z nietoperzowymi skrzydłami, która przelatywała niewidzialnie nad światem, pozostawiając za sobą śmierć i zniszczenie. Jej obecność można było wyczuć, gdyż skomlały psy przerażone, bydło ryło rogami po ziemi, a kury rozbiegały się w popłochu zanosząc się ochrypłym pianiem kogucim. W 1348 r., kiedy król Filip IV zażądał od paryskiego fakultetu medycznego raportu na temat przyczyn szalejącej wówczas w całej Europie czarnej śmierci. Medycy doszli do wniosku, że daleką i pierwszą przyczyną tej dżumy była (...) jakaś konstelacja niebieska (...) której koniunkcja, wraz z innymi koniunkcjami i zaćmieniami, istotna przyczyna bardzo zgubnego zepsucia otaczającego nas powietrza, zapowiada śmierć i głód. W wyniku debaty jako przyczynę podano specyficzny układ Saturna, Jowisza i Marsa w gwiazdozbiorze Wodnika, który miał miejsce 20 marca 1345 r. W wydanej w 1508 r. książeczce Maciej Miechowita napisał: Uczeni medycy wskazują na dwie przyczyny plagi: przyczyny niebieskie i ziemskie, albo – innymi słowy – przyczyny wyższe i niższe. Przyczynami wyższymi zarazy są wpływy ciał niebieskich.

Domniemane przyczyny

Podczas epidemii dżumy, która w latach 1347–1353 spowodowała śmierć jednej trzeciej mieszkańców Europy, uznano, że za jej wybuch odpowiedzialni są Żydzi, których oskarżano, że chcąc spowodować zagładę chrześcijan, wsypywali do studni i źródeł substancje, wywołujące chorobę. Mówiono o śmiertelnej zarazie roznoszonej przez truciznę dolewaną do wody przez udających uczciwych pielgrzymów i zakonników najemników opłacanych przez Żydów, którzy sprzysięgli się dla wygubienia wyznawców Chrystusa. Dochodziło do samosądów na wyznawcach judaizmu lub na ich rzekomych agentach. Oskarżano grabarzy o celowe rozprzestrzenianie zarazy poprzez smarowanie ławek w kościele czy drzwi domów maściami sporządzanymi ze zwłok zmarłych na dżumę, zapewne w celu osiągania kolejnych zysków z pochówków. Jan Długosz w Rocznikach czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego pod rokiem 1348 zanotował: Wielka zaraza morowa, która się wdarła do Królestwa Polskiego, dotknęła okropnym morem nie tylko Polskę, ale i Węgry, Czechy, Danię, Francję, Niemcy i niemal wszystkie królestwa chrześcijańskie i barbarzyńskie, siejąc wszędzie straszną śmierć. Twierdzili, że wybuchła ona przez Żydów, którzy zatruwali powietrze jakimś jadem, i w wielu miejscowościach zabijano i palono Żydów, innych wieszano.

Doktor medycyny Sebastian Śleszkowski w wydanej w Braniewie w 1621 r. antyżydowskiej rozprawie pod tytułem Odkrycie zdrad, złośliwych ceremonij, tajemnych rad, praktyk szkodliwych Rzeczypospolitej, zanotował: Roku 1340 i 1341 wszędy z miast niemieckich i francuskich, dla tego, że rzeki pozarażali, powyrzucano ich []. Roku 1349 rzeki truciznami pozarażali, z których gdy powietrze powstało, szesnaście tysięcy ludzi pomarło, dlaczego w Bernie mieście Szwajcarskim, którzy uciekać myślili, pojmano. Więcej ich w Basiliej [Bazylei] potracono a dwieście w Argentynie [Strasburgu] spalono.Z kolei w wydanej w 1623 roku książce O ustrzeżeniu się i leczeniu morowego powietrza, twierdził że jest ono karą za protekcję udzielaną Żydom przez szlachtę i władze miast. Morowe powietrze postrzegano jako przejaw gniewu bożego, karę za popełnione grzechy: najgłówniejszą przyczyną grzech albo grzechy, dla których Pan Bóg morowe powietrze, walki, głody, i inne przypadki złe na ludzi dopuszcza. Uważano, że między narządami wewnętrznymi a ciałami niebieskimi istnieje ścisły związek i ruch gwiazd i planet rządzi przepływami płynów ustrojowych w ludzkim organizmie. Stefan Falimirz, botanik i lekarz żyjący w pierwszej połowie XVI w., zapisał: Wilkości przyrodzone są cztery, a planety sprawcy ich. Krew gorąca a wilgotna – Jupiter sprawca jej powietrznego przyrodzenia. Druga wilkość – flegma po grecku, po łacinie pituita – Miesiąc sprawca jej. Trzecia wilkość – kolera po grecku, po łącinie flafabilis – Słońce sprawca jej. Czwarta wilkość – melankolia po grecku, po łacinie astrabilis – Saturnus zimny i suchy sprawa jej. Melakolijej przypalonej – Mars panuje ognistego przyrodzenia. W XVI w. pojawiła się teoria wenecjanina Girolamo Fracastoro (ur. 1478 w Weronie, włoski lekarz, astronom i poeta, zm. 8 sierpnia 1553), który w wydanym w 1546 r. traktacie O zarażeniu i chorobach zaraźliwych ogłosił teorię roznoszenia chorób zakaźnych przez rodzaj zarodków, które w sposób bezpośredni lub pośredni mogą przenosić się na duże odległości. Twierdził, że choroby zakaźne mogą być przenoszone w wyniku bezpośredniej styczności z nasionem zarazy, oraz na odległość, czyli przez powietrze. Nasiona zarazy rozprzestrzeniają się wskutek wyziewów i parowania Ziemi (tzw. miazmatów), a następnie są przenoszone do ludzkiego organizmu, który zarażają. W organizmie ludzkim miały działać siły przyciągania i odpychania, które przyciągały nasiona zarazy a odpychały siły witalne. Oddzielił dżumę od tyfusu, dotąd określanych razem mianem pestis febrica i przedstawił pierwszy opis tyfusu. Jego teoria została potwierdzona dopiero w wieku XIX przez Louisa Pasteura i Roberta Kocha. W XVII w. pojawiła się teoria stworzona przez przez Thomasa Sydenhama, który uważał, że chociaż złe miazmaty powstają codziennie, to jedynie wyjątkowo dochodzi do ich uzłośliwienia w wynikupewnych konfiguracji zdarzeń naturalnych.

Przenoszenie

Zabobon mówił, że pierwsza ofiara zarazy sama po śmierci zaczynała ją szerzyć, prowadząc korowody zmarłych ludzi i zwierząt. Medycy przez stulecia starali się dociec, jakie są przyczyny pojawiania się i przenoszena epidemii. Większość z nich, od końca XVI do XVIII w. piszących o morowym powietrzu, przedstawiała to zjawisko jako zarażającą ludzi istotę pod postacią unoszącej się w powietrzu gęstej mgły. Przyczyną miała być zaduch -zła para inszemi przypadłościami jadowitymi zarażona, która pochodzi z ziemi i z wód śmierdzących, albo z grobów ludzi pomarłych. Zwrócono uwagę na pojawianie się złego wyziewu w okresie wojen, gdy na polach zalegały duże ilości niepogrzebanych zwłok. Uważano, że ten zły wyziew może pochodzić ze zwłok lub bagien. Okresy wojen to zazwyczaj okresy głodu, podejrzewano więc, że morowe powietrze może być także efektem spożywania zepsutych pokarmów i zanieczyszczonej wody oraz niedożywienia. Co ciekawe sądzono, że źródłem zakażenia mogło być również nadmierne jedzenie i picie. Wyziewy, bez względu na źródło ich pochodzenia, dostawszy się z powietrzem do krwi zapalały ją i zarażały, a z krwią przedostawszy się do serca zabijały człowieka. Zdawano sobie sprawę z tego, że choroba jest przenoszona przez ludzi, a zarazić się można przez oddech lub dotykanie chorych albo przedmiotów, których ci wcześniej używali. Wierzono, że zaraza może przenieść się z chorego na zdrowego nawet przez spojrzenie, a zwłaszcza, gdy było ono połączone z obawą zachorowania. Zauważano, że chorobotwórcze wyziewy utrzymują się najdłużej w futrach, skórach, pierzach, wełnie, jedwabiu i lnie.

Profilaktyka

Mankamentem średniowiecznych praktyk sanitarnych było niezrozumienie podstaw choroby. Słynny Mikołaj z Polski – medyk i dominikanin z Krakowa, przez pewien czas nadworny medyk księcia Leszka Czarnego, zalecał amulety, medaliony, woreczki czy pierścienie, które nosiło się na szyi i wszelkie zarazy miały być niestraszne. Najlepszym jednak sposobem uchronienia się przed zarazą była, zdaniem Falimirza... modlitwa. Dżuma, będąca wyrazem gniewu bożego, przedstawiana była jako grad strzał spuszczanych przez Boga, bowiem uderzała nagle i szybko zbierała liczne ofiary. Stąd też za jedyny środek profilaktyczny i leczniczy uważano długo pokutę i modlitwę. Modlono się o pomoc do Matki Najświętszej oraz do świętych, którzy chronili przed zarazą: do św.Rocha, św.Rozalii, św.Antoniego i św.Sebastiana. W dniu jego święta, 16 sierpnia, księża błogosławili gospodarzy przy wypędzaniu bydła. Paliły się ognie, przez które zwierzęta musiały trzykrotnie przebiegać, żeby Biała się nie mściła. Zabierano wówczas węgielki z tych ognisk i umieszczano w chałupach, aby chroniły przed morem. Aby ochronić się przed zarazą noszono krzyżyki - karawki. Były to krzyże hiszpańskie o dwóch poprzecznicach, poznaczone mniejszymi krzyżykami i symbolami. Krzyże stawiano na rozstajach dróg oraz przy grobach ofiar zarazy. Ograniczano przepływ ludzi i towarów. W „zapowietrzonych” domach okna i drzwi zabijano deskami. Palisadami ogradzano niekiedy fragmenty miasta, w których stwierdzono zarazę. Zalecano zamykanie bram miasta, rozpalanie oczyszczających ognisk na ulicach i placach, dezynfekowanie przedmiotów i zabudowań poprzez okadzanie silnymi woniami, od gnoju po silne zioła, strzelano z armat i przepędzano z wrzaskiem bydło przez miasto w celu rozpędzenia chmury z miazmatami. Bardziej racjonalną metodę stosował król Władysław Jagiełło. Jan Długosz kilkukrotnie wspominał w swoich Rocznikach czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego, że na wieść o zarazie władca wyjeżdżał z Korony na Litwę, a jeśli był w objeździe królestwa wydłużał wyjazd do czasu zaniku moru. Podczas jednej z fali zarazy Jagiełło niedawno narodzonego, pierwszego syna, Władysława Warneńczyka, umieścił w zamku w Chęcinach i trzymał go tam przez cały okres epidemii. Zarażenie wiązano z ruchem powietrza dlatego radzono aby medyk przebywając w domu chorego stał w przeciągu, przy oknie, przez które powietrze wchodzi. Podatnymi na dżumę mieli być ludzie nadmiernie jedzący i pijący oraz ci, którzy e wilgotności w ciele mają, na przykład kobiety ciężarne. Jeden z XVI-wiecznych uzdrowicieli zauważył, że Białogłowy są zawsze sposobniejsze do zachwycenia powietrza [] i proponował Przeto najlepiey tą gadzinę z domu wysłać, chceszli, aby cię niezaraziła.

Higiena osobista i dieta

Falimirz zalecał nie kąpać się z innymi i nie golić nie swoją brzytwą, mycia głowy prowadzić w wywarze z szałwii, piołunu i róży. Pomocne miało być również nacieranie nóg mieszanką wódki z liścia orzecha włoskiego z wódką bluszczową, koprem i astrem oraz mirrą zmieszaną z koprem. Przed wyjściem z domu wskazane było napić się małmazji, zjeść rutę z orzechami włoskimi, figi z kwiatem muszkatowym, migdały z kwiatem rumiankowym, cebulę z octem, driakiew z czerwonymi koralami, kawałkami drzewa sandałowego, bursztynem, kamforą bądź wężownikiem, liście rumiankowe z jądrami włoskiego orzecha i figami, grzankę z octem, a także czosnek z rzodkwią. Wskazane było wąchać goździki, piołun zielony, kozłek, rutę umoczoną w occie lub winie, jałowiec, ssać skórki cytrynowe bądź cytwar (bylina z rodziny imbirowatych). Zalecana była ruta zielona z niewielkim dodatkiem soli poranu lub jedzenie codzienne dwóch strączków czosnku z masłem i chlebem. Pomocna miała też być lawenda, ocet różany i każda mocna wódka trzymana w ustach. Usta i nos zasłaniano chustami nasiąkniętymi octem. Niezalecane było opilstwo i obżarstwo, zwłaszcza objadanie się produktami, które łatwo gniją –miękkimi owocami, mlekiem i rybami oraz picie młodego wina. Piwo należało pić z goździkami. Falimirz zalecał jeść chleb wypiekany z dobrego ziarna: nie naruszonego, nie wstęchłego, nie mającego smrodu od ziemie, nie mulistego, od much nie oparznionego, bez myszych łajn, podany w czystym naczyniu, z dodatkiem czystej wody podgrzanej. Zalecał ograniczyć marchew, rzepę i groch a szczaw i rzodkwi jeść wyłącznie ugotowane. Z mięs najlepsza miała być dziczyzna, zwłaszcza mięso jeleni i saren górskich, które miało chronić przed zarazą,  ze zwierząt domowych jedynie wołowina, baranina i młode kurczęta. Mięso należało upiec, polane winem lub octem, z ostrym sosem lub sokiem cytrynowym. Należało unikać ptactwa wodnego i ryb z wód stojących, mleka, śmietany i serów. Na śniadanie warto jeść ryby z wód płynących, płatki jęczmienne, pszenne, kukurydziane oraz tatarczane. Jajka należało spożywać jedynie ugotowane na miękko. Owoce warto było jeść przed posiłkami. Wiśnie, czereśnie, jeżyny, maliny, jagody, cytrusy, jabłka, figi, rodzynki czy winogrona można było spożywać w dowolnych ilościach, natomiast gruszki najlepiej pieczone, z winem. Słodkich potraw należało unikać. Najlepiej było zakwaszać wszelkie potrawy. Maciej z Miechowa zalecał picie wywarów i dodawanie do potraw ziół, takich jak aloes, dzięgiel, cytwar, a także octu i wina.

Objawy

Ważne było rozpoznawanie choroby. Za objawy zarazy uznawano:

  • zimno nieprzyrodzone i drżenie a potem wnętrze przechodzi gorące rozpalenie a podczas pierwszej gorączka a po niej zimno przypada.
  • ogólną ociężałość, utrata sił nie pozwalająca na poruszanie się, ból głowy, zaburzenia psychiczne i ucisk w klatce piersiowej.
  • wielkie pragnienie, gorzkość w ustach, niechęć do jedzenia i biegunka.
  • zatrzymanie stolca lub biegunka, cuchnący kał, mętny i gęsty mocz cuchnący jak u konia.
  • słaby i głęboki puls oraz uciążliwa senność.
  • wrzody i guzy za uszami i pod pachami oraz dymienice. Mogły występować gorące krosty i plamy w innych miejscach ciała

Stanisław Flis w pracy Dżuma na Warmii i Mazurach 1708–1711 (wyd.1960) na podstawie zapisów kronikarskich wyróżnił cztery rodzaje tej choroby. Za kryterium podziału przyjął objawy występujące u chorych. U pierwszych występować miały najpierw dreszcze, silne bóle krzyża i głowy, potem wysoka gorączka połączona z męczącym pragnieniem i kaszlem. W ciągu kilku godzin następowała u nich śmierć. U drugich tworzyły się duże wrzody połączone z silną gorączką, wielkim niepokojem i majaczeniami. Chorzy zrywali się z łóżka, padali na ziemię i umierali. Kolejna grupa zapadała w głęboką śpiączkę, a po przebudzeniu konała. Ostatnia grupa chorych dostawała napadów szału, musiano ich wiązać i strzec.

Epidemie

Na ziemiach polskich w latach 840-1348 naliczono 35 okresów, w których panowały zarazy, pojawiające się zwykle w latach innych klęsk żywiołowych, takich jak głód, susza lub powodzie. Wywoływały je zarazki dżumy, cholery, tyfusu i ospy. Wg kronikarza Jana Długosza morowe powietrze wielokrotnie pojawiło się na ziemiach polskich. Kronikarz wymienia zarazy na początku XI wieku (lata 1003 i 1006): Głód, mór i zaraza okropne panowały tymi czasy nie tylko w Polsce, ale i w całym prawie świecie. W XII wieku pomór miał miejsce w roku 1186. Kilka fal zarazy przeszło od 1205 do 1228 r. Pierwszy najazd Tatarów, w 1241 r. pociągnął za sobą sprowadzenie z Niemiec kupców, rzemieślników i wraz z nimi... trądu. Kolejne fale przeszły od 1301 r. do 1319 r. W 1348 r., kiedy podczas epidemii zmarła czwarta część ludności ówczesnej Europy, czyli około 43 mln osób, Długosz zanotował w swoich Rocznikach: Wielka zaraza morowa, która się wdarła do Królestwa Polskiego, dotknęła okropnym morem nie tylko Polskę, ale i Węgry, Czechy, Danię, Francję, Niemcy i niemal wszystkie królestwa chrześcijańskie i barbarzyńskie, siejąc wszędzie straszną śmierć. W czasie tej pandemii zaraza została zawleczona do Polski szlakami komunikacyjnymi i handlowymi z Niemiec i Węgier oraz, prawdopodobnie, drogą morską z krajów skandynawskich. Późną jesienią 1349 roku pierwsze ogniska epidemii dżumy zanotowano w Elblągu i Fromborku. W następnym roku zaraza pojawiła się w Gdańsku, skąd w 1351 roku dotarła do Torunia. W tym samym czasie zaraza szła z Frankfurtu nad Odrą, przez Polskę, na Ruś. Przypadki choroby pojawiają się równocześnie na Śląsku i na Węgrzech. Prawdopodobnie epidemia miała jednak w Małopolsce niewielkie rozmiary. Świadczą o tym pośrednio spisy świętopietrza, podatku pobieranego od chrześcijańskich mieszkańców na rzecz papieża, które diecezji krakowskiej, w latach 1346 -1352 nie różnią się znacząco między sobą. Rocznik Miechowski prowadzony od XIV wieku do 1434 r. odnotowuje wówczas jedynie zarazę na Węgrzech. Brak źródeł wskazuje prawdopodobnie, że pierwsza fala epidemii była w Polsce łagodniejsza niż w zachodniej Europie. W Krakowie dżuma pojawiła się ponownie w 1360 r. i zabiła 1/3 mieszkańców 15 tysięcznego wówczas miasta. Pod rokiem 1360 w kronice Długosza czytamy o zarazie, która w okresie sześciu miesięcy pochłonęła większą część ludzi wszystkich stanów, mężczyzn i kobiet. W ostatnich latach życia króla Kazimierza Wielkiego doszło do pogromów Żydów, palonych i wieszanych za rzekome celowe roznoszenie zarazy. Po śmierci króla Kazimierza Wielkiego, w roku 1371 nawiedziła Królestwo Polskie największa z dotychczasowych epidemii. Świadczą o tym wyniki badań zgonów krakowskich dostojników kościelnych i świeckich, które pozwalają dostrzec w latach 1371-1373 przeszło dwukrotny wzrost liczby zgonów w tej grupie, pokrywający się z przekazami o III fali epidemii. Gdy pojawiała się zaraza władze obejmował zazwyczaj tzw. burmistrz powietrzny zarządca miejscowości wyznaczany na czas epidemii przez burmistrza, bo ten zazwyczaj, wraz z rodziną, opuszczał pustoszejące miasto. Zakazywano wszelkich zgromadzeń, zamknięte były łaźnie, gospody i zajazdy. Z miasta wypędzano prostytutki i ludzi luźnych. Regularnie zamiatano ulice, wywożono śmieci i tępiono wałęsające się zwierzęta. Zmarłych wywożono na wozach przykrytych suknem i zaprzężonym w konie z doczepianymi dzwoneczkami i grzebano poza murami, a domy opanowane przez chorobę pieczętowano. W XV w. dżuma atakowała 14-krotnie. Pod rokiem 1425. Długosz zanotował, że zaraza, która nawiedziła niemal całe Królestwo Polskie, a srożąc się przez okres lata, jesieni i zimy, pochłonęła wielu śmiertelnych obojga płci i różnych stanów. Kolejny atak morowego powietrza miał miejsce w Krakowie w roku 1441, kiedy to zaraza panowała od lata do wiosny następnego roku. W 1451 roku ze strachu przed morem umknął z zapowietrzonego Krakowa i tułał się po lasach i bagnach kardynał Zbigniew Oleśnicki, ten sam, który pod Grunwaldem ocalił przed śmiercią króla Władysława Jagiełłę. Podczas jednej z panujących w Krakowie epidemii z miasta uciekło tylu kupców, że trzeba było zastawić srebra miejskie, by zapłacić podatek uchwalony przez sejm.Według kronikarza po raz pierwszy władze zaczęły zwalczać epidemię w roku 1472. W XVI w. rzeczpospolita była 17 razy nawiedzany przez epidemie dżumy, które od połowy XVI w. nasiliły się. Brakuje zapisków z tamtych czasów bezpośrednio odnoszących się do wydarzeń w Pilicy. Możemy tylko snuć przypuszczenia. Czy tylko zbiegiem okoliczności spowodowana była śmierć trzech braci Pileckich? Jan (3) Pilecki zmarł pomiędzy 19 stycznia a 1 lutego 1527. Mikołaj zakończył życie przed 8 marca tego samego roku a Stanisław rozchorował się w czasie pobytu na sejmie w Krakowie i skonał dwa tygodnie później - 26 marca- w Krakowie, w szpitalu Św. Floriana. W portowym Gdańsku epidemie dżumy wybuchały w latach 1529, 1538 i w 1549 a największe śmiertelne żniwo zebrał pomór z 1564 r. uśmiercając połowę mieszkańców. Tragedię tę opisał Achacy Cureus w Trenodii, w której opłakuje się nieszczęście w czasie szerzącej się zarazy gdańskiej. […] zaniedbane pola, po których chodziło bezpańskie bydło, którego nie miał kto doglądać. Część zwierząt również uległa chorobie: szerzy się pomór bydła i ścierwo wala się na twardej ziemi […] Widziałem, ile się z miasta na noszach wynosiło trupów i wiozło na wozach, że i tyle nie widzieliśmy przed dziesięcioma laty, kiedy padł na nas strach wojny z powodu zbrojnego napadu księcia Eryka […] Do gruntu zdewastowała wszystkie domy, w niewielu dozwoliła że dwoje, troje zostało. […] Okrutna choroba wielu odebrała rozum: więc zwariowani uzbrojeni rzucali się  z domów na drogę, tamten dobywał miecza, by przebić własne wnętrzności ów rzucał się do zimnej wody. Byli i tacy, co oddawali ducha kark złamawszy, bo wskutek zarazy wyskakiwali z okien szerokich. zwiększała się też liczba przestępstw […] Ratusz stoi zamknięty, milczą sądy publiczne, znika honor miasta, obrona sądowa. Nieposkramiany lud odstąpił od praw pisanych, każdy żyć teraz pragnie wedle własnego sądu […]. Wielka zaraza dotknęła Olkusz w 1571 r. i trwała od maja do grudnia. W 1599 r. Pilicę nawiedziła zaraza, która ustąpiła w następnym roku, po Trzech Królach. Wprowadzono wówczas zakaz wchodzenia o kościoła dla ludzi spoza miasteczka. Kolejna fala dżumy dotarła do Polski na początku XVII wieku. Przyszła od południowego wschodu, przyniesiona prawdopodobnie przez żołnierzy. Jej źródła upatrywano w wielkiej liczbie niepochowanych ciał ludzi, koni i wielbłądów, które pozostały niepochowane na polach walk wojsk koronnych z armią turecko-tatarską. W 1623 r. epidemia opanowała Lwów, a rok później Warszawę, z której wypędzono żebraków i nierządnice. Chorych przewożono na wyspę na Wiśle, w pobliżu dzisiejszej Cytadeli, gdzie zobudowano baraki i urządzono kuchnię. Jedzenie i lekarstwa podawali im tragarze-kopacze, oni też zabierali ciała. Zaraza minęła w 1625 r. Wielka zaraza z lat 1651-52 uśmierciła w Krakowie 30 tysięcy ludzi. Kolejna zaraza szalała w Olkuszu, w latach 1652-53, a w roku 1653 morowe powietrze dotarło do Żarnowca. Morowe powierze nawiedziło Pilicę w latach 1658 i 1662. W Europie w 1665 r. w Londynie wybuchła wielka epidemia dżumy, w której śmierć poniosło ponad 100 tys. ludzi, czyli jedna piąta mieszkańców miasta. Szczególnie mocno dżuma szerzyła się w latach 1675-1679, kiedy to w Krakowie zmarło ponad 21 tysięcy osób. Kolejny atak morowego powierza miał miejsce w Pilicy w latach 1677-1679. W kwietniu 1680 r. zaraza ponownie zapanowała w Olkuszu, który został opuszczony przez mieszkańców. Wiosną 1680 r. władze Krakowa ogłosiły, że żadnego nie będą puszczać po gościńcach bez atestacyjej panów swych i plebanów, tak ze wsi, jak i miasteczek. Ogłoszono, że każdy przybywający z Olkusza, a nie posiadający świadectwa zdrowia, jak i ten, kto się tam uda gardłem karany będzie. Latem drogę między Olkuszem a Krakowem patrolował pięcioosobowy oddział konny którego zadaniem było zawracanie z drogi podejrzanych o roznoszenie zarazy. Złapanych na podrabianiu dokumentów wysyłano do lazaretów. Jesienią tego samego roku ponowiono zakazy. Dżuma ponownie zaatakowała podczas nowej wojny szwedzkiej. Pojawiła się pod Pińczowem w 1702 г., w lazaretach wojsk szwedzkich. W latach 1704-1705 grasowała we Lwowie zabijając ok. dziesięć tysięcy ofiar, skąd, przez Jarosław, Sambor, Tarnów, Zamość i Opatów rozlała się na całą południową Polskę. W latach 1706- 1707 w Krakowie zmarło dwadzieścia tysięcy osób. Wielka epidemia, która nawiedziła Polskę w 1708 r., trwała ponad trzy lata. Dżumę przywlekły przetaczające się przez Rzeczpospolitą armie: Roku 1708 około świętego Jana na kształt jakiego pożaru tak nagle morowe powietrze opanowało Warszawę, że prawie czasu nie było do ucieczki; w całym mieście jeden tylko dom wolny od tej zarazy; w Zamku ze 40 osób tylko 4 zostało, w Pałacu Kazimierzowskim z 50 osób tylko 8 (…). Klasztory prawie ze wszystkim wymarły oprócz ks. teatynów i pp. karmelitanek, w Radzie zostało tylko 3 rajców, 2 ławników i 3 gminnych. Ze 150 szewców polskich – 8, z 36 niemieckich tylko 3, z 21 mieczników tylko 1. Dyspozytorów i kopaczy grobowych zmarło blisko 100. Na Lesznie zostało tylko 3 gospodarzy, na Solcu – żadnego. Wiele ludzi było, co powietrze wytrzymali, a potym z niego umarli, tak dalece, że blisko 30 000 ludzi ta zaraza z tego świata zgładziła. W Kłobucku w 1708 roku wojsko otoczyło miejscowość. Strzelano do każdego uciekiniera z zapowietrzonego miasta. Terror taki trwał prawie rok, podczas którego zmarło 90 proc. chorych, a przy życiu pozostała garstka mieszkańców. Najgroźniejsze epidemie odnotowano w latach 1727, 1737 oraz - największą w czasach stanisławowskich- w latach 1770-1771. Gdy w 1770 r. zaraza wybuchła na Kresach i posuwała się w kierunku stolicy.Roznieśli ją żołnierze rosyjscy maszerujący z okolic Chocimia na południowo-wschodnie tereny kraju, głównie w związku z zaopatrywaniem armii w żywność i podwody. Marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski zarządził otoczenie Warszawy i Pragi sanitarnym wałem z fosą, o łącznej długości 16 km. Epidemii udało się wówczas uniknąć. Zaraza spowodowała poważne reperkusje międzynarodowe, obawiano się jej nawet w Anglii. Pozwoliła królowi Prus i cesarzowi Austrii wkroczyć do Polski pod pretekstem utworzenia kordonów sanitarnych. Po 1920 r. epidemie morowego powietrza wybuchają rzadko i mają lokalny zasięg.

Leczenie

Czarna śmierć przyczyniła się do odnowy religijnej, ocierając się nieraz o fanatyzm. Powstało wiele specjalnych modlitw wznoszonych w celu ochrony przed skutkami zarazy. Początkiem leczenia było całkowite zawierzenie Panu Bogu i uczynienie pokuty za popełnione grzechy. Zabiegi sanitarne ograniczały się zazwyczaj do przeganiania ubogich, palenia wonności oraz wybijania zbłąkanych zwierząt. Trędowaci oraz osoby z wyraźnymi zmianami skórnymi, bez względu na ich przyczynę, byli w Europie izolowani i często mordowani. Kolejnym etapem leczenia było stosowanie terapii przepisanych przez medyków. Maciej z Miechowa był autorem dwóch prac poświeconch dżumie. W 1508 roku opublikował w Krakowie broszurę Contra saevam pestem. Najważniejsza poradabrzmiała: Uciekaj z miejsca zapowietrzonego co najrychlej, co najdalej a nierychlo się wracaj. Ci, którzy nie mogli lub nie zdążyli ujść, powinni zachować czystość powietrza. Składało się na to usuwanie z domów wszelkich nieczystości i odchodów, szybkie grzebanie zmarłych domowników oraz okadzanie domów paląc stale ogień i wietrząc pomieszczenia. Do okadzania stosowano drewno dostępne w okolicy: jałowiec, liście dębu, sucha jedlina lub sośnina, suchy piołun, róża, ruta, kadzidło, mastyka, majeranek, lawenda, rozmaryn, liście bobkowe, dzięgiel, korzeń omanu, biały i żółty bursztyn, mirra, drewno cyprysowe lub terpentynowe (pistacja terpentynowa).Według Falimirza należało okadzać mieszkanie, najpierw -przy otwartych oknach i drzwiach- piołunem albo jałowcem, następnie, po zamknięciu okien i drzwi, kadzidłem, mirrą, styraksem (ambrowiec amerykański), muszkatem, galią (marzanka wonna) lub specjalnymi świeczkami. Pod pościel należało włożyć piołun, rumianek, kwiat lipowy, cząber, lebiodkę lub macierzankę. Próbowano zwalczać ogniska zarazy przez kropienie octem listów i monet, dezynfekcję przy użyciu siarki i rozpalanie ognisk na ulicach. Falimirz radził też unikanie większych zgromadzeń oraz wystrzeganie się kontaktów z ludźmi, którzy opiekują się chorymi. Używano masek w kształcie głowy ptaka, w których przedniej części umieszczano wonne specyfiki, mające chronić przed zarażeniem.

Podkreślał jednak przy tym aby nie przesadzać z izolacją gdyż w ten sposób można popaść w smutek i melancholię, a to jeszcze bardziej naraża na zachorowanie. Zalecane było przygotowanie mieszaniny składającej się z jednej części korzenia omanu, dwóch części białego koperwasu (siarczan cynku), trzech części owoców jałowca. Po rozbiciu składników w moździerzu, należało włożyć je do półgarnca i zalać na noc „dobrym octem". Miksturą należało polewać rozgrzane kamienie tak, aby para rozchodziła się po odkażanym pomieszczeniu. Następnym etapem był kuracja, rozpoczynana zazwyczaj od puszczenie krwi, nie później niż w cztery godziny od początków objawów choroby, najlepiej po tej stronie, gdzie wystąpiły guzy czy krosty, co miało powodować pozbywanie się zawartego w niej jadu. Uzupełnieniem kuracji była lewatywa lub czopek. Ważne było: unikanie złośliwych wilgotności, uzyskiwane dzięki diecie, stawianie baniek i leki napotne. Zaparcia należało szybko usuwać przez spożywanie kaszy manny ze śliwkami. Ludziom bogatszym polecano mieszankę ziemi okrzemkowej, proszku z rogu jednorożca, różanej wódki i winnego octu, którą należalo wyp po podgrzaniu. Pijano też wódkę Cardebenedicti (nalewka z drapacza lekarskiego Herba Cardui benedicti) z dodatkiem driakwi (sproszkowane korzenie driakwi gołębiej używane były m.in. jako zasypka dla niemowląt) lub ziemi okrzemkowej i glinki armeńskiej. Małym dzieciom aplikowano drobno stłuczony biały bursztyn, zmieszany z mlekiem i kroplą dzięglu lub biedrzeńca. Stosowano magiczne specyfiki: róg jednorożca, preparaty z wątroby kozła, rybie łuski, skórę wężową, serca ropuch...Ubożsi mogli przygotowaćproste lekarstwo: weź goryczki, owoców borówki, liści laurowych, dzięgla i kokornaku - każdego łut; po sproszkowaniu szczyptę jaką można wziąć w pięć palców ręki lub połowę i pić go z ciepłym winem lub piwem każdego poranka. Jednym ze specyfików było łajno gołębie z miodem, mąką jęczmienną lub owsianą tworzące plaster rozmiękczający i szybko prowadzący dymienice do zropienia. Z octem zażywane chroni od zarazy. Zalecano unikanie wyczerpania i przemęczenia, jednak niewskazane było nadmierne wysypianie się, które miało powodować napełnienie głowy fluorem i mnożenie wilgotności flegmistych. Dobrze miało czynić żucie dzięglu, bobków cytwaru (bylina z rodziny imbirowatych, rosnaca w Azji), ziela tatarskiego (tataraku) i biedrzeńca (z rodziny selerowatych) oraz zjadanie kopru włoskiego, kminku ogrodowego, korzenia pietruszki, szczawiu, cykorii, buraków i sałaty. Należało także zjadać kęs gałki Pomambrae, która wzmacniała serce. Stosowano, produkowane z glinki, tzw. pigułki św. Rocha, nazwane tak na cześć patrona chorych na dżumę, ziele św. Jana i koźli odór (kwas trójmetyloheksynowy), który miał przepędzać pchły. W rezultacie wielu ludzi profilaktycznie zamieszkało w jednej izbie z gadziną... Popularne były pigułki dostępne pod nazwą „Ruffi", które należało zażywać przez dziesięć kolejnych dni, popijając winem, miodem, piwem lub w pieczonym jabłku. Po zażyciu należało cztery godziny nie jeść nic a po upływie tego czasu - zjeść coś lekkiego lub wypić polewkę. O ich popularności świadczą wielkości jednorazowych dostaw do aptek, wynoszące niejednokrotnie od 50 do 100 kg. Był to jednak specyfik drogi -kosztował 1 złoty węgierski. Propagatorem tego leku był m.in.Marcin z Wałcza, ktory od nazwy pigułek przyjął przydomek Ruffus. W obszernej rozprawie Epitome opusculi, to jest gruntowna i dostateczna sprawa o jadowitej i zaraźliwej niemocy Pestilencyey albo morowego powietrza, drukowanej w 1588 roku w Krakowie podał on sposoby zapobiegania i leczenia dżumy. Doświadczenie w tej materii zdobył w czasie epidemii dżumy, która tam szalała w 1575 roku. Kolejnym cudownym lekiem miał być skomponowany z ziół ocet czterech [lub siedmiu] złodziei. Według legendy, złodzieje, którzy okradali zwłoki zmarłych w czasie epidemii dżumy, sami pozostawali zdrowymi. Złodziei złapano, a gdy stanęli przed sądem, postawiono im ultimatum: albo poniosą śmierć z ręki kata, albo zdradzą, w jaki sposób zabezpieczają się przed zarazą. Okazało się, że złoczyńcy jako środka odkażającego używali octu ziołowego. W 1565 r. w Poznaniu wydany został traktat Kaspra Gosciusa O powietrzu morowym,a w 1599 Rozprawa o leczeniu guzów i wrzodów w chorobie morowej autorstwa Giambattisty Gemmy. Na uwagę zasługują dwie rozprawy: Instrukcja abo nauka jak się sprawować czasu moru, autorstwa Sebastiana Petrycego z Pilzna, profesora Uniwersytetu Krakowskiego, wydana w Krakowie w 1613 r. i wzorowana na niej Praeservatio abo uchrona powietrza morowego Jana Innocentego Petrycego, profesora medycyny i historiografa Akademii Krakowskiej, syna Sebastiana Petrycego, wydana w 1622 г. która doczekała się kilku wydań. Autor propaguje w niej dbanie o czystość i odradza stosowanie smrodów. Na rozprzestrzenianie się epidemii miało wpływ chowanie zmarłych na małych przykościelnych cmentarzach, położonych w obrębie murów. Rozkopywanie groby pod nowe pochówki uwalniało wirusy. Dopiero w późniejszych wiekach ciała ofiar dżumy zasypywano ługiem i grzebano poza miastem. Ustawiano przy nich straż, by pilnowała grobów przed złodziejami, a także krewnymi zmarłych chcącymi przenosić ciała na cmentarze przykościelne. Tym, którzy rabowali zmarłych groziła chłosta, a nawet szubienica. W XVIII w. badacze próbują bliżej określić zarazki dżumy, twierdząc, że zachodzą u chorego pewne sprawy chemiczne, że na siłę działania zarazków ma wpływ czystość powietrza bowiem wpowietrzu czystym zaraźliwe cząstki rozlatują się, a w zepsutym, wilgotnym i ciepłym łączą się. Według ówczesnych „epidemiologów” zarazki w przewietrzanym pomieszczeniu mogły przetrwać do 30 dni a w lochu nawet do 15 lat. Jeszcze w XVIII wieku obok łóżka zmarłych na dżumę stawiano beczki z gorącą wodą, a zmarłym wkładano w usta kawałek ciepłego chleba, aby jad się w nie wjadził. Pokój po zmarłym musiał być wybielony wapnem i okadzony. W XVIII wieku dżuma wygasła ale spokoju nie było bo jej miejsce w dziewiętnastym i dwudziestym wieku zajęły epidemie cholery.

CHOLERA

W XIX w. na ziemiach polskich częste były epidemie cholery, która od 1816 roku do wczesnych lat 60. XIX wieku dziesiątkowała mieszkańców Indii, Europy i Ameryki Północnej. Od 1817 roku cholera przyczyniła się przez cztery dekady do śmierci około 40 milionów ludzi w Indiach i ponad 100 tysięcy osób w Europie i Ameryce Północnej. Chorobę powodują występujące w jedzeniu i w wodzie bakterie ze szczepu przecinkowców cholery, którymi można się zarazić poprzez układ pokarmowy. Jeszcze w 2001 r. zanotowano na świecie ponad 182 tysiące zarażonych cholerą, głównie w Azji i Afryce. Nieleczona cholera w połowie przypadków kończy się śmiercią. Siedmiokrotnie odnotowano pandemie cholery. W Europie najgroźniejsza była epidemia z lat 1831–1838, która, za sprawą wojsk rosyjskich, dotarła do Polski podczas powstania listopadowego. Pojawiła się wówczas w Sławkowie gdzie jednak zmarło wtedy tylko kilka osób. Większość miast miała niewielkie dochody i nie zatrudniała na etacie lekarza, przez co sprawy sanitarne były mocno zaniedbane. Od roku 1831 stacjonował w Pilicy rosyjski garnizon wchodzący w skład 2 pułku bramsko-jegierskiego. W związku z epidemią cholery, zapewne przywleczonej przez wojsko, 4 lipca 1831 Komisja Wojskowa Województwa Krakowskiego nakazała urządzenie w Pilicy lazaretu w dawnym magazynie solnym przy ul.Lelowskiej, przeznaczono na to 300 zł z kasy miejskiej. Szpitalem zarządzał lekarz Stachno. Zmarłych grzebano na tworzonych od lat trzydziestych XIX wieku cmentarzach cholerycznych. Jeden z takich cmentarzy funkcjonował „na Piaskach” przy drodze do Złożeńca, w okolicy istniejącego do dzisiaj cmentarza ewangelickiego. Kolejny cmentarz położony był pod lasem sławniowskim. Zwłoki posypywano w trumnach wapnem a trumny uszczelniano smołą. Kolejne epidemie cholery miały miejsce w Pilicy w latach 1831-1837. W październiku roku 1837 burmistrz Pilicy Gnoiński zanotował: Podobny nieporządek najdotkliwsze wywiera skutki na zdrowie ludzkie, zwłaszcza tu w Pilicy co przy panującej teraz cholerze szczególnie powinno zwrócić uwagę rządu, ile ze pomiędzy ochronnymi środkami przeciw zarazie, pierwszym jest wilgoć i smrodliwe wyziewy[…] teraz panuje cholera a cmentarz choleryków w piaskach mają. W r. 1849 pilicki lekarz miejski Kajetan Kostecki został oddelegowany do Wolbromia dla zwalczania cholery, która powróciła w Olkuskie. W roku 1853 epidemia cholery spowodowała perturbacje w produkcji sławniowskiego zakładu, wynikające z braków w sile roboczej. Wiadomo również, że na cmentarzu obok kościółka św.Piotra pochowano Jana i Franciszkę Borzęckich, zmarłych na cholerę w 1855 r. Kolejne epidemie pojawiły się w latach 1856 i 1861. Wiosną 1878 roku, w związku z przepełnieniem cmentarza parafialnego przy ulicy Zawierciańskiej, na cmentarzu cholerycznym przy drodze do Złożeńca grzebano wszystkich zmarłych z miasteczka. Cmentarz choleryczny w Pilicy działał do 1880 r. Następne przypadki zachorowań miały miejsce w latach 1892-1895. W 1894 r. pierwsze zachorowanie zanotowano 6 czerwca w Smoleniu, a w ciągu kilku tygodni było już 196 chorych, spośród których zmarło 129 osób. Ostatnia seria zachorowań w XIX wieku pojawiła się w roku 1899. Cholera powróciła na ziemię olkuską w 1914 r. -w pierwszym roku I wojny światowej.

TYFUS

Tyfus (Typhus) czyli dur brzuszny to choroba zakaźna, wywoływana przez pałeczki Salmonelli. Tyfus plamisty przenoszony jest przez wszy ludzkie i ma charakter epidemiczny. Tyfus plamisty szczurzy, przenoszony jest przez pchły i również ma charakter endemiczny. Historycy twierdzą, że to właśnie epidemia tyfusu przyczyniła się bezpośrednio do odwrotu Napoleona z Rosji. W wyniku tej zarazy śmierć poniosło wówczas ponad 400 tysięcy żołnierzy. Epidemia tyfusu została zanotowana w Polsce w 1846 r. 2 maja 1916 r. uruchomiono w Pilicy szpital zakaźny w nieczynnym wówczas klasztorze oo. reformatów. 24 września 1918 zarząd szpitala zakaźnego przeszedł w ręce szpitalika sejmikowego, którego naczelnym lekarzem był Leon Sternberg -Michnowski. W powiecie olkuskim choroba pojawiła się znowu w latach 1917-1919 a miejscami trwała tu do 1921 r. W 1917 roku w gminie Pilica na tyfus plamisty zachorowało 126 osób, z których 17 zmarło. W samym grudniu zachorowały 43 osoby z których 8 zmarło. W gminie Kidów zanotowano jedynie 7 przypadków. Prawdopodobnie główna fala epidemii została wywołana w Olkuskim przez Rusinów, ewakuowanych w 1918 r. z Wołynia przez władze austriackie i rozmieszczonych we wsiach powiatu. Do 31 marca zanotowano 25 zachorowań i 14 zgonów. W roku 1919 przyszło nasilenie zachorowań. Służby medyczne zarejestrowały 7 297 przypadków tyfusu w powiecie olkuskim. W pilickim szpitalu zanotowano 576 chorych, z których 81 zmarło, a poza szpitalem 534 chorych i 47 zgonów. Dla Kidowa było to odpowiednio 52 osoby i 7 osób. Leczenie szpitalne objęło tylko 1 900 osób a leczenie domowymi sposobami powodowało jeszcze szybsze rozprzestrzenianie się choroby. Podczas epidemii założono w Pilicy prowizoryczny szpital na 80 łóżek. Szpital w Pilicy, finansowany był przez Sejmik Powiatowy. Tylko dzięki pełnej poświęcenia akcji personelu medycznego epidemia została szybko opanowana. Wśród zmarłych był dr Kolasiński z Pilicy. W latach następnych jeszcze kilkakrotnie wybuchały kolejne ogniska duru brzusznego wywołane głównie brakiem wody pitnej gdyż niewielka ilość studzien zmuszała mieszkańców do korzystania z przypadkowych zbiorników wodnych. Przymusowe szczepienia prowadzono od września 1919 r. 15 listopada 1924 r. szpital w klasztorze został definitywnie zamknięty.

 

Tyfus wielokrotnie pojawiał się w Pilicy w okresie okupacji.

3 listopada 1941 r. pilicki Judenrat zaalarmował telegraficznie Żydowską Samopomoc Społeczną o wybuchu epidemii tyfusu brzusznego i konieczności urządzenia szpitala, zwracając się o doraźną pomoc. W odpowiedzi z 7 listopada 1941 r. krakowska ŻSS, deklarując wolę pomocy po otrzymaniu funduszy, poprosiła o dokładne przedstawienie nam kosztorysu urządzenia szpitala oraz o podanie stanu zdrowotnego ludności żydowskiej w Pilicy.Dzień później Rada Żydowska w Pilicy pisała: Na dobór wszystkiego złego wybuchła nagle epidemia tyfusu brzusznego, która coraz to szersze obejmuje kręgi. Plaga ta w pierwszym rzędzie dotkliwie się daje we znaki najbiedniejszym warstwom tut. społeczeństwa żydowskiego. (…) Przedewszystkiem nakazem chwili jest urządzenie szpitala epidemicznego dla chorych na tyfus. Zarządzeniem Władz winniśmy dostarczyć 15 kompletnych łóżek oraz inne sprzęty co jest związane z wielkimi kosztami.16 listopada 1941 r. Judenrat w Pilicy pisał do krakowskiej ŻSS, iż niestety plaga epidemii tyfusu brzusznego i szkarlatyny przybiera coraz to szersze rozmiary i zachodzi obawa zamknięcia miasta przez Pana Lekarza Powiatowego, który w dniu dzisiejszym był w Pilicy na inspekcji i stwierdził trzy nowe wypadki epidemji jak szkarlatyny i tyfus. Ponieważ szpital w Pilicy do obecnej chwili naskutek trudności finansowych i innych związanych z uruchomieniem tegoż nie jest jeszcze czynny, chorych wysyła się do szpitala w Miechowie. Jednakże większą część chorych pozostawiono na miejscu skąd otrzymują pomocy lekarskiej w domach izolowanych. Na skutek zarządzenia Pana Lekarza Powiatowego obecnie zostaje przeprowadzona dezynfekcja. Ponieważ wszyscy chorzy rekrutują się z najbiedniejszych sfer społeczeństwa żydowskiego a przeważnie wysiedleni z Miechowa, Warszawy i t. d. koszta związane z przeprowadzeniem dezynfekcji jak środki dezynfekcyjne, utrzymanie dezynfektorów oraz za produkta żywnościowe dostarczone osobom w domach izolowanych pokrywa w całości tut. Rada Żydowska.17 listopada 1941 r. krakowska ŻSS poinformowała pilicką Radę Żydowską w sprawie subwencji na szpital, że niestety ze względu na brak funduszów nie możemy Wpanom w tej chwili przyznać subwencji na powyższy cel. Zaznaczamy przy tym, że w takich wypadkach udzielamy subwencji dopiero wówczas, jeżeli szpital został uruchomiony. WPanowie winni przeto na miejscu przeprowadzić akcję na rzecz uruchomić mającego się szpitala i przedłożyć nam dokładne sprawozdanie przy wyszczególnieniu kwot, otrzymanych na ten cel ze strony społeczeństwa żydowskiego jako też ze strony Rady Żydowskiej. Ponadto należy nam przedłożyć zestawienie poniesionych wydatków oraz kwot potrzebnych do wykończenia urządzenia szpitala. Po otrzymaniu tych danych będziemy mogli sprawę subwencji rozpatrzyć. 29 listopada 1941 r. krakowska ŻSS udzieliła Radzie Żydowskiej w Pilicy, za pośrednictwem miechowskiego Żydowskiego Komitetu Opiekuńczego, 1 000 zł subwencji dla szpitala. 11 grudnia 1941 r. przewodniczący pilickiej Rady Żydowskiej podziękował krakowskiej ŻSS za 1 000 zł subwencji na szpital zaznaczając, iż jest to znikomą kroplą w porównaniu do potrzeb i prosząc o dalsze wsparcie. 21 grudnia 1941 r. Judenrat w Pilicy zwrócił się ponownie do krakowskiej ŻSS z prośbą o zasilenie akcji urządzenia szpitala. (…) Los chciał, że wszyscy chorzy na tyfus są Żydami, co nakłada na nas obowiązek całkowitego urządzenia i utrzymania szpitala, a to na skutek zarządzenia Pana Lekarza Powiatowego w Miechowie. W chwili pisania tego listu szpital w Sławniowie /1 km. za Pilicą/ zostaje uruchomiony. Chorzy zostają transportowani do szpitala. 29 grudnia pilicka Rada Żydowska wystąpiła do Żydowskiego Komitetu Opiekuńczego w Miechowie informując, iż wypadki zachorowań na tyfus brzuszny i plamisty coraz bardziej się mnożą. Do dnia 27 bm. liczba chorych w szpitalu wynosiła 18 osób, a w dniu dzisiejszym zanotowano dalsze trzy wypadki zachorowań, a chorych niezwłocznie skierowano do szpitala, czyli stan chorych do chwili obecnej jest 21 osób (…) Zachodzi obawa całkowitego zamknięcia miasta, do czego w żadnym wypadku dopuścić nie możemy, gdyż przy obecnej nędzy tut. ludności 2.500 współwyznawców zostałoby skazanych na zagładę. Jak nas tutejszy Posterunek Polskiej Policji informuje p.Lekarz Powiatowy nosi się z poważnym zamiarem zamknięcia miasta i już kilkakrotnie w tej sprawie z tut. Posterunkiem telefonicznie rozmawiał. Ponieważ większa częśćchorych rekrutuje się ze sfer najbiedniejszych, przeto ciężar leczenia oraz utrzymania rodzin izolowanych (którzy się znajdują bez środków do życia) spada całkowicie na barki tut. Rady Żydowskiej, a niezależnie od tego wszelkie koszta utrzymania oraz prowadzenia szpitala musimy również pokrywać. W post scriptum poproszono o przesłanie jednego egzemplarza do krakowskiej ŻSS orazzaznaczono, że przy wysyłaniu listu zostaliśmy powiadomieni przez Komendanta Posterunku Polskiej Policji, iż na skutek zarządzenia p.Lekarza Powiatowego w Miechowie, miasto z dniem dzisiejszym zostało zamknięte.Do pisma dołączonazostała imienna lista chorych. 31 grudnia 1941 r. doktor Szabszewicz w telegramie do Miechowa informował: Tyfus brzuszny plamisty natychmiastowa pomoc konieczna Judenrat Dr Szabszewicz. 1 grudnia 1941 r. Rada Żydowska w Pilicy przesłała krakowskiej ŻSS sprawozdanie z działalności opieki społecznej za listopad 1941 r., którego niestety brak w zachowanych dokumentach.

[Ilcusiana nr 22. Krzysztof Kocjan. Zagłada Pilickich Żydów]

 

GRYPA

Po I wojnie na całym świecie żniwo zebrała grypa zwana hiszpanką, na którą zachorowało ok. 500 mln ludzi, a zmarło od 50 do 100 mln. W Polsce zmarło na hiszpankę od 68 do 130 tysięcy osób. Choroba trafiła do Europy ze Stanów Zjednoczonych, wraz z jadącymi na front amerykańskimi żołnierzami. Wylęgarnią choroby była Francja, jednak o epidemii pierwsze zaczęły informować hiszpańskie gazety stąd popularna nazwa choroby. Hiszpanka wybierała zwykle ludzi zdrowych i silnych, w sile wieku, a omijała starców i dzieci, ponad połowa ofiar miała zaledwie 20–40 lat. Amerykański wirusolog Jeffrey Taufenberger nazwał nigdy nieosądzonym masowym mordercą. Kolejna epidemia grypy wybuchła w 1957 r. w Chinach, skąd choroba szybko rozprzestrzeniła się na inne kraje azjatyckie i według szacunków pochłonęła do 4 mln ofiar. Do wybuchu kolejnej pandemii grypy doszło w 1968 r. kiedy choroba szybko ogarnęła Hongkong. Po dwóch tygodniach od wybuchu epidemii, chorowało pół miliona mieszkańców miasta. Z Hongkongu wirus przeniósł się do innych krajów azjatyckich obejmując m.in. Tajwan, Filipiny, Singapur oraz Wietnam. Szacuje się, że z powodu tej epidemii zmarło milion osób. Potężny niepokój na świecie spowodował wirus świńskiej grypy A/H1N1. Obecność tego wirusa potwierdzono na wszystkich zamieszkałych kontynentach. Pandemia w latach 2009 – 2010 zabiła 400 tysięcy osób, a prawie 200 tysięcy zmarło później na skutek powikłań.

INNE ZAGROŻENIA

Pod koniec 2002 r. lekarze wykryli w prowincji Guangdong, na południu Chin, przypadki nietypowego zapalenia płuc nazwanego potem SARS. Wirus, który uprzednio atakował zwierzęta, zmutował i pokonując barierę międzygatunkową przeniósł się na człowieka. Udramatyzowane przez media relacje przyczyniły się do wybuchu wielkiej paniki na świecie. Choroba dotarła wprawdzie do kilkudziesięciu krajów świata lecz zabiła jedynie nieco ponad 700 osób.Na terenie Polski ostatnia epidemia ospy prawdziwej, zawleczonej z Indii, miała miejsce we Wrocławiu w 1963 roku. Ostatni przypadek ospy na świecie miał miejsce w roku 1977, a od 1980 roku uważna jest za chorobę zwalczoną dzięki powszechnym szczepieniom.

Czy św.Roch czuwa nad Pilicą? >>>