Sprawa Griszczuka i Schwallenberga
O Pilicy » Militaria » Sprawa Griszczuka i Schwallenberga
W 1944 roku w rejonie Tunel-Książ Wielki-Kozłów lądowały kolejno grupy rosyjskich skoczków:
- 13/14 lipca grupa Antoniego Janczaka -15 osób w tym 2 kobiety;
- 27/28 lipca koło Podleśnej Woli w pobliżu Tunelu wylądowała grupa dowodzona przez Aleksandra Griszczuka, ps. Newski, licząca 9 osób w tym 2 kobiety.
- Kilka dni później lądowała 15-osobowa grupa płk.Kazina.
Spadochroniarzami, którzy wylądowali koło Podleśnej Woli zaopiekował się miejscowy pluton BCh. Na leśnej porębie pod Cisią Wolą zbudowano szałasy i zorganizowano zaopatrzenie z dworów w Józefowcu, Mianocicach i Rzędowicach. Trzy dni później do obozowiska przybył szef łączności IV podobwodu BCh, z informacją że grupą interesuje się dowództwo placówki AK w Kalinie Małej wchodzacej w skład 106 Dywizji AK. Następnego dnia przybył patrol akowców żądający by oficerowie radzieccy udali się z nimi do dowództwa placówki AK. Odmówiono uzgadniając jedynie, że rozmowa odbędzie się w przysiółku wsi Strzeżów -Zapustce, gdzie Rosjanie udali się ubezpieczani przez partyzantów z BCh. W rozmowach brali udział Newski, jego zastępca Fredo, BCh-owcy Wawel i Ryś oraz czterech miejscowych akowców i oficer łącznikowy. Dowództwo AK stawiało zarzut że Wawel nie zgłosił przejęcia skoczków co BCh-owcy skwitowali stwierdzeniem, że oni również są gospodarzami tego terenu. Niemcy wiedzieli o zrzutach, przekazano więc skoczków do dzielnicy PPR-AL Kula w Kępiu, gdzie dołączyła grupa kapitana Iwana Iwanowicza Karawajewa która lądowała z drugiej strony Tunelu i połączone grupy, pod opieką oddziału AL Tadka Białego, przeszły w rejon Pradeł. W drugiej połowie sierpnia, ze względu na nasycenie okolicy oddziałami niemieckimi kilka oddziałów partyzanckich zamierza przejść na Podhale. 23/24 sierpnia w rejonie wsi Dubie koło Krzeszowic wraz z oddziałem AL im Waryńskiego zostają zaatakowani przez siły niemieckie. Grupa Newskiego pod Dubiem oderwała się od oddziału Karawajewa, powróciła w okolice Pilicy i rozpoczęła samodzielne działania. Oddział Karawajewa wrócił do lasów pradelskich. Między sierpniem a wrześniem 1944 Griszczuk działał wspólnie z oddziałem "Tadka Białego". Wziął wtedy między innymi udział w zasadzce na Niemców między Przyłubskiem a Lgota Murowaną. Karawajew wraz z oddziałem AL Tadka Białego odszedł w Świętokrzyskie i 8 września pod Rząbcem dostał się do niewoli Brygady Świętokrzyskiej NSZ, z której udało mu się zbiec. Oddział NSZ wziął do niewoli 32 polskich partyzantów i 73 partyzantów radzieckich. Wydali w ręce niemieckie pięciu radzieckich oficerów, a pozostałych jeńców radzieckich zamordowali. Po odejściu oddziału Tadka Białego powstał w okolicy Pradeł oddział partyzancki im.T.Kościuszki, na którego czele stanął "Newski" awansowany wówczas do stopnia kapitana. Oddział korzystał między innymi z gościny na plebanii w Gieble, która była miejscem spotkań z dowódcami AL i w Gulzowie. Podczas jednej z potyczek z Niemcami, pod Koryczanami, ranny został partyzant z oddziału Newskiego, o pseudonimie Żorż, leczony od połowy października do 10 listopada przez doktora Jana Dulębę w pilickim klasztorze oo. reformatów. 16 września 1944 podczas pacyfikacji Szyc przez oddział NSZ zagrożony został oddział Newskiego, któremu z pomocą przybyły oddziały BCh Wierzyńskiego i Białonia. W październiku 1944 doszło do konfliktu kiedy 6 ludzi z pilickiej placówki AK rozbiło magazyn zbożowy w drożdżowni i pokwitował zboże jako AL. Newski chciał nawet rozstrzelać jednego z pilickich akowców jednak konflikt zażegnano. W tym samym czasie oddział Newskiego spalił demonstracyjnie na pilickim rynku dokumenty gminy pilickiej i mleczarni dotyczące kontyngentów. 18 października 1944 koło Udorza oddział Newskiego zaatakował 2 auta wojskowe wiozące sól i deski.
29 października 1944 między Mokrusem a Giebłem wylądował skoczek Stanisław Schwallenberg [używał pseudonimów: Skręt; Stach, Kusociński]. Urodzony w 1912 r. w Sosnowcu, syn Pawła, pochodził z rodziny polskiej. Ojciec, powołany w 1914 r. do armii niemieckiej, poległ dwa lata później nad Sommą. Matka, Weronika, przeniosła się do niemieckiego wówczas Bytomia, który po Plebiscycie pozostał po niemieckiej stronie granicy. Tam, od 1926 r. Schwallenberg był członkiem ZHP. Zajmował się sportem w 2 Drużynie Harcerskiej. Jeden z późniejszych, okupacyjnych, pseudonimów Schwallenberga -Kusociński- sugeruje, że uprawiał on biegi długodystansowe. Informacja, która pojawiła się w jednym z powojennych opracowań: Władze niemieckie zaproponowały mu reprezentowanie barw Niemiec na olimpiadzie w Berlinie. Za odmowę pozbawiony został pracy 1 brzmi niewiarygodnie, podobnie jak informacja, że rodzina Schwallenberga posiadała w okolicach Tarnowskich Gór majątek. Schwallenberg uczył się zawodu ślusarza i jako czeladnik pracował w kopalni. 1 sierpnia 1940 r. został wcielony do Wehrmachtu, trafiając do jednostki saperów w Koźlu. Na froncie wschodnim został ranny i skierowany na zaplecze, do służby wartowniczej w obozie jenieckim w Szepietówce, gdzie współpracował z miejscowym ruchem oporu. W lutym 1942 r. zdezerterował wraz z grupą żołnierzy przyłączając się do oddziału partyzanckiego. W Szepietówce, która była ważnym węzłem kolejowym, pojawiał się potem w niemieckim mundurze, z fałszywymi dokumentami, prowadząc działania wywiadowcze. 24 października 1943 roku z polowego lotniska w Żytomierzu odleciał do Moskwy, gdzie został przeszkolony do zadań zwiadowczych. Za dotychczasową działania otrzymał Order Czerwonej Gwiazdy. Miał wylądować w Rzeszy, w rejonie Tarnowskich Gór, a jego zadaniem, oprócz obserwacji ruchów wojsk miało być organizowanie dywersji na bliskim zapleczu frontu, w tym celu miał ze sobą znaczną ilość pieniędzy. Samolot został ostrzelany i zawrócił a Schwallenberg został zrzucony na terenie Generalnej Guberni, na polach przylegających do wsi Mokrus i Giebło, w odległości 3 do 4 kilometrów na północ od Pilicy, na skraju bukowego zagajnika zwanego przez okoliczną ludność Niwiskami. Przy skoku potłukł się i skręcił lewą nogę. Rano spotkał miejscowego rolnika Antoniego Szkodę, który zabrał go do swojego domu w Mokrusie, a następnie skontaktował Kusocińskiego- tak się skoczek przedstawił- z dowódcą miejscowej placówki Batalionów Chłopskich w Gieble, sierżantem Julianem Kowalskim ps.Szpic. Ubezpieczani sprzez żołnierzey BCH z miejscowej placówki, udali się ponownie na miejsce zrzutu skąd spadochroniarz zabrał spadochrony i zasobnik. Tego samego dnia przyszli do domu Szkody żołnierze BCH, Marian Palus ps.Gitarzysta z Dzwonowic i Stefan Żurawski ps.Jurek, którzy chcieli zabrać spadochroniarza wraz z bagażem do bardzo bezpiecznej meliny, do gajowego lasu Szypowiec Stanisława Palusa, jednak na tą propozycje nie zgodził ani skoczek ani gospodarz, żądając spotkania z dowódcą batalionu Stanisławem Wałkiem ps. Wierzyński i Henrykiem Kurzakiem ps.Horyń. Do spotkania doszło następnego dnia, o godzinie 9 rano, w południowo- zachodniej części lasu szypowickiego niedaleko od wsi Mokrus. Schwallenberg zetknąwszy się z Wierzyńskim i Horyniem przedstawił się jako Stach i oświadczył że został zrzucony z samolotu jako oficer 1 armii WP dla wykonania zadań zwiadowczych, dotyczących budowy niemieckich umocnień. Zapytany o uzbrojenie pokazał radziecki pistolet TT i 100 sztuk amunicji, kilka ręcznych granatów, trochę materiału wybuchowego i aparat radiowy nadawczo-odbiorczy. Piotr Kowalczyk ps.Wolny, wówczas członek sztabu Okręgu AL w Miechowie, opisując swoje spotkanie ze Schwallenbergiem wspomina, że: W czasie rozmowy inni partyzanci sprawdzili zawartość plecaka skoczka i stwierdzili, że znajdują się w nim między innymi: nowy mundur niemiecki, czarne ubranie i dokumenty niemieckiego oficera.Przed dwoma laty dowiedziałem się również, że skoczek Stach miał przy sobie 6 tysięcy marek i tyleż fałszywych dolarów. które oddal do przechowania na krótki okres dowódcy plutonu BCh- AL w Szypowicach, Bronistawowi Otrębie. Na trzy dni ulokowałem go w gajówce u Feliksa Nawrota w Sierbowicach, znanego mi z patriotycznej postawy. Stamtąd skoczek Stach nadał, za pomocą stacji nadawczej, swój pierwszy - i jak się później okazało - jedyny meldunek do Moskwy o wylądowaniu. Po kilku dniach opiekę nad skoczkiem przejął oddział Aleksandra Griszczuka, a ten ulokował go u kierownika pilickiego oddziału Arbeitsamtu Franciszka Hoły 2, który współpracował z Newskim i miał gwarantować pełne bezpieczeństwo rosyjskiego zwiadowcy.
Budynek Arbeitsamtu na pilickim rynku
2 listopada 1944 oddział Newskiego rozbił magazyn w pilickiej drożdżowni a towar, według powojennych wydawnictw, rozdano biedocie. Tu też istnieją dwie wersje wydarzeń. Okupacja to nie czas na działania w stylu filmowego Robin Hooda. W nocy z 10 na 11 listopada 1942 roku Pilicę otoczył kordon złożony z 4 kompanii własowców, kompanii SS i kompanii Wehrmachtu. Towarzyszący żołnierzom gestapowcy pierwsze kroki skierowali pod dom Hoły. Razem ze Schwallenbergiem Niemcy zabrali podporucznika AL Anatola Wnuka. ps. Kot. Tylko dzięki przypadkowi nie został ujęty wraz z nimi dowódca partyzanckiego oddziału Jacek Świerkot ps.Tatar, który tej nocy miał się spotkać ze skoczkiem i przenocować u Hoły. Tej samej nocy w Pilicy, w innym domu, nocowało jeszcze dwóch AL-owców i kolejny skoczek, ukryci tam przez Newskiego, jednak Niemców interesowało wyłącznie mieszkanie Hoły. W tym samym czasie partyzanckie oddziały Tatara i Jury, liczące w sumie około 60 partyzantów, zostały otoczone pomiedzy Złożeńcem, Bydlinem, Smoleniem i Krzywopłotami. Wartownik zdążył zameldować o zbliżaniu się Niemców i tylko dzięki temu, po całodziennych potyczkach, oddział zdołał wymknąć się obławie, odchodząc w kierunku Pradeł, praktycznie bez strat. Ciąg wydarzeń świadczy o tym, że Niemcy dokładnie wiedzieli o tym co się w pilickiej konspiracji dzieje. Był jeszcze jeden ślad wiodący do potencjalnego zdrajcy. Od ponad roku mieszkał w miasteczku człowiek podający się za Edwarda Dworaka, trudniący się handlem ziołami i wróżeniem z kart na jarmarkach. Nikt nie wiedział, skąd przybył, ale byli tacy, którzy twierdzili, że jest konfidentem. Po wojnie, podczas dziennikarskiego śledztwa w sprawie Schwallenberga, postać Dworaka łączona była z osobą Pawła Depty, który ze Schwallenbergiem działał przed wojną w jednej drużynie harcerskiej w Bytomiu.3 Po akcji u Hoły Dworak zniknął z miasteczka.Aresztowani zostali zaprowadzeni na posterunek policji granatowej przy ul. Krakowskiej i tu ślad się urywa.
Ul.Krakowska. Budynek posterunku granatowej policji [na przedwojennym zdjęciu-ukryty za drzewami]
Stanisław Schwallenberg przepadł bez śladu. Podobno trafił do miechowskiego gestapo, podobno zginął podczas próby ucieczki… 4 Podobno trafił do Krakowa do słynnego więzienia przy Montelupich…5 Tej samej nocy w domu Władysława Sobczyka przy ul.1 Maja przebywało dwóch partyzantów i skoczek z grupy Newskiego, z radiostacja i km-em, którzy na szczęście nie zostali zostali odkryci przez Niemców. Aresztowany wraz ze Stachem i Wnukiem Hoła po trzech dniach został wypuszczony, wrócił do Pilicy, a po kilku dniach został przez grupę Newskiego zastrzelony. Teoretycznie powrót do Pilicy świadczy o niewinności Hoły, jednak jego wypuszczenie wyraźnie odbiega od hitlerowskiej praktyki rozstrzeliwania wszystkich domowników za pomoc udzieloną partyzantom. Prawdopodobnie miał on jakiś udział w zdradzie lecz stał się po niej dla Niemców bezwartościowym współpracownikiem.
Odezwał się do mnie kiedyś anonimowy mieszkaniec gminy, który stwierdził, że Schwallenberg został zamordowany przez rodaków, w celach rabunkowych i pochowany został na terenie gminy, a wiedza o lokalizacji mogiły przekazywana jest z pokolenia na pokolenie jedynie wąskim gronie wtajemniczonych i tak już pozostanie.
Griszczuk działał dalej, udało mu się przeciągnąć na stronę partyzantów stacjonujących w pilickim pałacu 40 własowców z pełnym uzbrojeniem, którzy 26 grudnia 1944 dołączyli do oddziału AL w Gulzowie. W nocy z 5 na 6 stycznia w restauracji Franciszki Różewicz w Pilicy odbył się sąd nad konfidentami, w którym wzięli udział Newski, Tatar z AL, Lot i Karolczyk z BCh oraz Marcin i Zawiślak z AK. Na pilickim rynku rozstrzelano wówczas 4 konfidentów. Newski nie doczekał wyzwolenia. Jak w większości takich tematów kolejne pojawiające się informacje zamiast rozwiązywać zagadki mnożą je. W powojennych artykułach i wydawnictwach książkowych pojawiają się trzy wersje jego śmierci.
- 12 stycznia Newski został ranny między Kępiem a Pogwizdowem w potyczce z wycofującymi się Niemcami. Zmarł 16 stycznia w Kidowie gdzie pielęgnowany był przez Marię Furgacz. Jako miejsce śmierci Newskiego pojawia się również Otola.
- W książce Jana Kantyki „Na jurajskim szlaku” (Śląski Instrytut Wydawniczy.1977) nazwisko Griszczuk pojawia się na liście ofiar II wojny związanych z Pilicą, z informacją: Podczas pacyfikacji Pilicy przez Niemców rozstrzelani zostali… lista zawiera 18 nazwisk a wśród nich... kpt.Aleksander Griszczuk, bez podanej daty śmierci. Sama lista budzi wątpliwości ponieważ zawiera mocno niekompletny zestaw nazwisk osób straconych przez Niemców w Pilicy lub z Pilicy pochodzących. Nie jest mi znany żaden dokument, który by poświadczał dokonanie przez Niemców w tym czasie jakiejkolwiek egzekucji w Pilicy. Wspomniana wnuczka Griszczuka o śmierci dziadka dowiedziała się w 1955 r. Wiadomość przywiózł jej mężczyzna, który jako nastolatek był przybocznym/adiutantem Dziadka, tak przynajmniej opowiadał. Według relacji przybysza był on świadkiem egzekucji Griszczuka na pilickim rynku. Podobno ciała jego nie można było pochować przez tydzień, bo zakazali tego Niemcy. Ta część relacji tajemniczego przybysza mija się z prawdą skoro Newski zmarł 16 stycznia a 18 stycznia Pilica była już wolna.
- Plotka krążąca w okolicy jeszcze wiele lat po wojnie mówiła, że Newski został ranny podczas awantury ze swoim zastępcą, Fiodorem Gryszenowiczem ps. Fredo. Już po wyzwoleniu przewodził on jednej z grup rabunkowych działających w okolicy i w sierpniu 1945 r. został zastrzelony w okolicach Sosnowca. Powtarzana szeptem w okolicy wersja wydarzeń mówiła, że pieniądze, które przywiózł Schwallenberg zostały w depozycie u Newskiego, kiedy skoczek zamieszkał u Hoły, a wpadka została po to zorganizowana aby je przywłaszczyć. Faktem jest, że ślad po pieniądzach zaginął. Wśród mieszkańców krążyła kolejna opowieść mówiąca, że Niemcy, którzy przyszli do Hoły byli bez hełmów, co w szanujacej Ordnung armii wydaje się nieprawdopodobne. Czyżby przebierańcy?
Po wyzwoleniu Griszczuk został pochowany na pilickim rynku wraz z kilkudziesięcioma czerwonoarmistami poległymi przy wyzwalaniu miejscowości. 18 marca polegli przeniesieni zostali do zbiorowej mogiły zlokalizowanej 300 m przed frontem pałacu. Na grobie ustawiono pomnik z desek z czerwoną gwiazdą. W 1948 roku zwłoki żołnierzy przeniesiono do Olkusza.
Zawiadomienie o śmierci Aleksandra Awksentowicza Griszczuka i jego pochowaniu pilickim rynku, wysłane do żony,
Sicilii Francewny , do wsi Podrzecze koło Kamienia Koszyrskiego
Kolejny mój rozmówca stwierdził:
Kilka lat temu rozmawiałem o sprawie Schwallenberga z raczej dobrze poinformowanym byłym żołnierzem KBW. Twierdził on, że po wojnie Urząd Bezpieczeństwa prowadził w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Czynności przerwano ponieważ nie pasowały one do oblicza ideologicznego nowej władzy. Podobno wątkiem nadrzędnym były właśnie pieniądze, w które wyekwipowany był Schwallenberg, przekazane następnie kilku osobom do depozytu. Oprócz marek i okupacyjnych złotówek, według słów mojego rozmówcy były to także dolary. W trakcie postępowania zaczęły wypływać nazwiska prominentnych wówczas towarzyszy wywodzących się z działającej w okolicy AL. Nie można było do tego dopuścić, dokumentacje ponoć zniszczono a biorących udział w postępowaniu zobowiązano do milczenia i porozsyłano po kraju.
Stanisław Schwallenberg wśród bytomskich harcerzy
Kim był Aleksander Asentiewicz Griszczuk? Kilka lat temu nawiązała ze mną kontakt osoba, zamieszkała na stałe poza granicami Polski, podająca się za wnuczkę Griszczuka:
Mój dziadek nie był Rosjaninem, tylko Ukraińcem uważającym się za Polaka. Jego żona, Cecylia pochodziła spod Krosna i była Polką. Po ślubie zamieszkali w Podrzeczu (dzisiejsza Ukraina). wraz z innymi Ukraińcami ani do armii niemieckiej (z tego powodu został nawet uwięziony w Lublinie, gdzie cudem uniknął śmierci), ani później do oddziałów ukraińskich. Tak trafił do AL. Babcia ("Polaczka") z małymi dziećmi cudem uniknęła ukraińskiego pogromu na Kresach.
Według informacji przekazanych przez moją rozmówczynię Aleksander Griszczuk pochodził z Kamienia Koszyrskiego. Podobno przed wojną był na wycieczce motocyklowej po Jurze.
Informacja o zwrocie wysłanego do Podrzecza zawiadomienia o śmierci Aleksandra Griszczuka,
z adnotacją: W czerwcu 1945 r. krewni wyjechali do Polski
Pozostaje spora luka w znajomości losów Aleksandra Griszczuka pomiędzy wybuchem wojny i trafieniem najpierw do Armii Czerwonej a potem na polskie ziemie późnym latem 1944 roku. W dokumentach na strone Pamjat Naroda jest wzmianka, że służył w 38 osapb (samodzielnym batalionie saperskim), wchodzącym w skład 15 Korpusu. Niejasna jest sprawa jego stopnia wojskowego. Na stronie Pamjat Naroda przy jego danych nie ma zazwyczaj podanego stopnia wojskowego, co w przypadku stopnia oficerskiego praktycznie się nie zdarza. Jako żołnierz wspomnianego 38 osapb wymieniony jest w stopniu szeregowca. Nie ma również informacji o randze na powiadomieniach wysłanych do rodziny. Imię kpt. Aleksandra Griszczuka „Newskiego” do lat dziewięćdziesiątych nosiła pilicka szkoła podstawowa. Imię Stanisława Schwallenberga nosi dzisiaj ulica w Radzionkowie.
Dwa pogmatwane życiorysy Polaków. Zagadka goni zagadkę. Nie sposób oddzielić ziarna od plew. Nie sposób sprawdzić co jest prawdą a co lewicową lub prawicową konfabulacją. Mnożą się pytania. Jeśli rzeczywiście Niemcy stracili Aleksandra Griszczuka, to kto jako "Newski" zmarł z ran? Być może prawdziwa jest robocza hipoteza, że Aleksander Griszczuk zginął w egzekucji, a ktoś spośród jego towarzyszy, z jakiś niejasnych na dzisiaj pobudek, działał dalej pod jego szyldem albo tylko podał się za niego szukając pomocy po potyczce pod wsią Kępie i to ta druga osoba zmarła z ran. W drugą stronę historia też się nie układa. Niezrozumiałym jest dlaczego zwłoki kpt. Griszczuka miały by znaleźć się w Pilicy skoro zmarł on w Otoli. Brak jest logicznego wytłumaczenia dla przewożenia zwłok akurat tego partyzanta do Pilicy zamiast pochowania go na miejscu śmierci. Nie można wykluczyć, że powojenni specjaliści od propagandy stworzyli fałszywą historię życia i śmierci partyzanta uznając, że śmierć w egzekucji jest mniej zaszczytna i nie przystoi bohaterowi. Czasy były takie jakie były. Pisane relacje powstały wtedy kiedy funkcjonowała jedna tylko prawda o latach okupacji. Jak widać wiele jest niedomówień,wiele niejasności i plotek a dokumentów nie ma prawie wcale. Zza biurka nie da się dojść do prawdy. Wątpię zresztą czy dla wydarzeń z lat okupacji taka biało- czarna prawda istnieje.Niech z tego tekstu popłynie jedyna rozsądna nauka – kiedy siedzi się wygodnie w fotelu, a bieg historii jest znany, roztrząsanie i ocenianie post factum działania ludzi w obliczu śmiertelnego zagrożenia, prowadzi co najmniej do śmieszności.
Jedno jest pewne. Przy pokręconych wojennych losach Polaków z wyboru - Griszczuka i Schwallenberga – dzielny J23- kapitan Kloss wysiada w przedbiegach.
1 Wszystko co nasze. Warszawa. 1983
2 Pochodził z Bytomia, był wcześniej granatowym policjantem w Radzionkowie.
3 W artykule w Życiu Bytomskim (1977) nazwisko konfidenta brzmi Drozdek.
4 Wszystko co nasze….
5 Życie Bytomskie...
Syn Wallenroda to powieść Janusza Krasińskiego, w której dzieje głównego bohatera, Altenberga, są luźno oparte na losach Stanisława Schwallenberga.
Postacie Griszczuka i Schwallenberga pojawiają sie również w książkach z serii "Z Tygrysem"