Pilickie duchy

O Pilicy » Legendy-Opowieści-Tajemnice » Pilickie duchy

Podczas wakacyjnych podróży rozmawiałem z wieloma osobami pamiętającymi czasy świetności zabytków,które przez  lata mieszkały w ich murach lub z racji swoich obowiązków często w nich bywały.Przejrzałem wiele książek traktujących o zjawach, duchach i innych nieziemskich postaciach.Każdy szanujący się zabytek powinien mieć swojego ducha a w dzisiejszych czasach obecność w zabytkowych murach zjawy ma już nieocenioną wartość marketingową.Owocuje to seryjnym tworzeniem  zjaw,które pokazywać się mają  w nowych miejscach. Ulubionym zajęciem naszych przodków,niemal sportem narodowym,było najwyraźniej zamurowywanie dziewic oraz rzucanie się w otchłań w wyniku zawiedzionej miłości. Wiele zjaw można spokojnie włożyć pomiędzy  marketingowe bajki.Czymże byłby jednak zabytek bez takich opowieści? Byłby najzwyklejszą bezduszną ;) kupą kamieni.Pamiętajmy,że legend się nie analizuje.Legendy się opowiada.

Na początku drugiego tysiąclecia między porośniętym lasem, wówczas jeszcze bezimiennym wzgórzem a Smoleniem wiodła wspomniana przez Jana Długosza droga łącząca Kraków z Kaliszem zwana Traktem Królewskim. Przejeżdżający drogą podróżnicy nie mogli czuć się bezpieczni. Pomiędzy położonymi co kilkanaście kilometrów zamkami ,strażnicami czy grodami droga wiodła przez lasy i pustkowia, w których spotkać można było  okrutnych rozbójników. Zdarzyło się, że przechodził tamtędy żebrak, trzymając w ręku małe zawiniątko. On również padł ofiarą chciwych bandytów, którzy bijąc go żądali pieniędzy. Żebrak jednak nie posiadał żadnych kosztowności, toteż rozgniewani zbójcy pozostawili nieprzytomnego biedaka na niechybną śmierć, zabierając mu ściskany w dłoni węzełek. Kiedy go rozwiązali, z wściekłością spostrzegli, że znajdują się w nim kawałki suchego chleba, które cisnęli z pogardą w las. Gdy po kilku dniach zeszli po wodę do płynącej u podnóża góry rzeki , oślepił ich niesamowity blask. Usłyszeli głos dobiegający z niebios, który nakazał im odpokutować winy, budując na wzgórzu kościół. Najpierw musieli wyłowić z rzeki drewniany krzyż, a wodę potrzebną do budowy nosić  mieli na kolanach. To zdarzenie, odmieniło rozbójników, którzy postąpili jak im nakazał tajemniczy głos. W ten sposób stanął na wzgórzu drewniany kościółek, którego patronem został św. Piotr.


 W roku 1144 pod Pilicą dojść miało do tragicznej bratobójczej walki między trzema królewiczami. Wojska sprzymierzone Rusi i Władysława II starły się z wojskami braci Władysława - Bolesława i Henryka, dowodzonymi przez wojewodę sandomierskiego Wszebora. Rusini nie dotrzymali obietnicy i uciekli z pola walki, skazując tym samym Władysława II na sromotną klęskę. Rozgromieni zdrajcy próbowali się ukryć na górze porosłej gęstym lasem, leżącej w pobliżu naonczas drewnianego pilickiego zamku, gdzie zostali doszczętnie rozbici. Na pamiątkę tego wydarzenia góra ta zwie się dziś Ruską Górą.

Krążą legendy o skarbach ukrytych w podziemiach smoleńskiej warowni czyli w dawnym zamku Pilcza. Poszukiwano ich   w lochu wieży, wybijając u jej podstawy otwór. Podobno podczas podczas drążenia studni Tatarzy natrafili   na podziemny korytarz wypłukany w skałach przez wodę i tam właśnie, w bocznej odnodze, blisko lustra wody przechowywano najcenniejsze rzeczy. O tej skrytce wiedziało niewielu, a ci, którzy byli podejrzani o zbyt długi język, pozostawali tam na zawsze. Ich szkielety leżą ponoć obok skrzyń złota. Skacząc do studni mieła popełnić samobójstwo para kochanków.Studnia została zasypana w niewyjaśnionych okolicznościach, a tajemnice podziemi smoleńskiego zamku wciąż czekają na odkrywcę.

Z XIX wieku pochodzi legenda o trzech braciach:

Zamek ten stoi na trakcie od Pilicy do Krakowa, jest w nim wielka studnia wy kuta z jednolitej skały. O tej studni żyje między ludem podanie, że trzej rodzeni bracia, po śmierci swojego ojca, nie mogli się zgodzić na rozdział równy majątku ojcowskiego: ten chciał piękniejsze włości, ten jeszcze piękniejsze. Powiedzieli więc do siebie: który przeskoczy z nas te studnię, ten będzie panem części najpiękniejszej, o która się wszyscy trzej tak oddawna kłócimy, a studnia była głęboka i szeroka. Służący ich, który był jeszcze u ich ojca i kochał paniczów jak swe dzieci, słysząc taki między nimi układ i bojąc się, bo znał studnię, że żaden z nich nie przeskoczy, zrobił siatkę z mocnego szpagatu i spuścił ja w studnię, dobrze wpierw przymocowawszy u wierzchu do bukowych kołków. Wypróbowawszy, że jest silna, przyczaił się po za murem i spoglądał, drżąc cały, żeby się czasem pod paniczami na raz wpadającemi nie obluzowała przez niego urządzona siatka. Przyszło do spełnienia zakładu. Dzień był pogodny, jasny. Drzewa na okół zieleniały, łąki szemrały od wiatru majowego kwiatami, jakby prowadziły cicha między sobą rozmowę. Panicze obejrzawszy jeszcze raz cała wiosenna przyrodę, uściskawszy się jakby na wieczne już rozstanie, rozbiegli się okropnym pędem i wszyscy trzej wpadli do studni. Wten moment przyskoczył służący, pokręcił, pozaplatał siatkę z niemi, że się ani wydobyć, ani podzwignać nie mogli. Stanął nad studnia, jakby anioł stróż nad obałamucomi przez złe duszami, i ze łza w oku śmiał się ze swych paniczów, głosząc, że tak złote rybki, jakby pstrągi w siatkę swa połapał. Wymógł na nich przysięgę, że się zgodzą, i dopiero zawoławszy ludzi, wydobył trzech dziedziców, jakby ryby więcierzem. Zgodzili się bracia. Służącego za tak braterska nad niemi opieka pokochali jakby krewniaka swego, bo już byli na sobie przekonam, że ich od niechybnej śmierci wyratował.

Studnia na zamku Pilcza

 



Po wywodzącym się od Ottona z Pilczy możnym rodzie Pileckich , mimo jego ciekawej historii nie pozostały w Pilicy  duchy . Może straszą w Łańcucie, który był ich własnością, może na Wawelu gdzie pochowana jest Elżbieta Granowska? Jedyny ślad tajemnych mocy pozostał w literaturze:

Córki przemożnego domu Pileckich, a do tego pierworodne, jeżeli zmarły przed zamążpójściem, zamieniały się w gołębie; zamężne zaś w ćmy nocne i ukąszeniem przepowiadały zgon każdemu z członków tej rodzin

W okolicy opowiadają też, że w bastionowych fortyfikacjach była niegdyś zamkowa kaplica, w której żywcem zamurowano piękną dziewczynę; wskazują nawet miejsce, gdzie dokonano tak okrutnej egzekucji. Krąży też ludowa opowieść o pannie, która wybrała śmierć zamiast ślubu z niekochanym. A podobno raz w roku biała zjawa wyłania się z fortecznych murów, krąży koło bastionów i znów znika.

Za czasów Kazimierza Arkuszewskiego duchy miały pojawiac sie hurtowo...

Gdy zegar wybija dwunastą z portretów schodzą ci, którzy mają wyrzuty sumienia. Książę Zbaraski pokutuje bo ludźmi orał. Porządkuje jadalnie, przestawia krzesła, zbiera talerze. Jakub Sobieski, ojciec króla,w aksamitnych pantoflach snuje się cicho, pokutuje froterując posadzki. Żona Władysława Jagiełly, w bieli,wypatruje męża, co noc z innej baszty...


 Najbarwniejszą zapewne postacią w historii Pilicy był Stanisław Warszycki. Współczesny kasztelanowi podróżnik Ulrych Werdum tak zanotował:

...Opowiadają o nim takie bajeczki, że przyjezdnym wierzyć by się nie chciało,gdyby ich powszechnie wszyscy bez wyjątku i wszędzie jednogłośnie nie powtarzali zaklinając się uroczyście, jako rzecz w całym kraju znaną...

Stanisław Warszycki był nie tylko "okrutnikiem" ale i doskonałym gospodarzem.Jego dokonania na tym polu budzić musiały zdziwienie u współczesnych więc najprostszym wytłumaczeniem był udział sił nieczystych w gospodarczych wyczynach kasztelana.Według ludowej opowieści przy wznoszeniu fortyfikacji Dankowa pomagać miał Warszyckiemu diabeł. Zaskakująca to opowieść wobec faktu udzielenia przez magnata pomocy jasnogórskiemu klasztorowi w czasie wojen szwedzkich, kiedy to kasztelan podarował obrońcom dwanaście dział i stado bydła zasługując tym sposobem na pochowanie  w tym klasztorze.Znana była też wrogość kasztelana wobec arian.Współcześni mu pisarze zapewniali,że kasztelan:

... przeciążał poddanych robocizną dręczył ich i katował ,był złym chrześcijaninem i kto wie czy nie heretykiem. Za nic miał nakazy wiary i kościoła, nie szanował dni świętych ,księżmi gardził, lekceważy nabożeństwa.



 Nie będę rozważał,które z opowieści o kasztelanie dotycza Pilicy,które Dankowa a które Ogrodzieńca.Oto kilka  związanych z nim opowieści zanotowanych w starych pismach i kronikach:

Ogłosił kiedyś   Warszycki, że wyprawia ucztę dla wszystkich dziadów i żebraków z okolicy. Przyszło ich wielu. W  łachmanach nie mogli wejść do salonów w pięknym zamku.  Kasztelan kazał więc gościom wykąpać się przed ucztą a po kąpieli czekały na nich nowe wspaniale szaty. Nie pomogły lamenty i łacze żebraków przeczuwających jakis podstęp. Okazało się, że stare łachmany pozostawione przed łaźnią przepadły bez wieści. Sprytny gospodarz nieźle wyszedł na swojej wspaniałomyślności . W łachmanach znajdowały się wyżebrane przez lata pieniądze, które przezorni żebracy trzymali zawsze przy sobie . Podobno trapiony wyrzutami sumienia magnat zagrabione dziadom pieniądze przeznaczył na ufundowanie w Pilicy przytułku dla ubogich.

Pewnego razu kasztelan zaprosił dziadów  na ucztę. Podano  okraszoną kaszę i drewniane łyżki ponoć metrowej długości. Miał to być kolejny „żart" naszego bohatera. Jak tu jeść takim narzędziem ? Tym  razem trafił swój na swego. Goście dobrali się w pary i karmili nawzajem stojąc w odpowiedniej odległości.

 

Do zamku Warszyckiego przybyła  cyganka przepowiadająca przyszłość. Magnat kazał przyprowadzić piękną, źrebną  klacz i nakazał cygance aby  określiła płeć źrebięcia. Cyganka  coś tam powiedziała  będąc pewna że zanim klacz się oźrebi ona będzie daleko. Tymczasem Warszycki kazał natychmiast konia zabić i sprawdzić prawdziwość przepowiedni. Tutaj spotykamy już dwie wersje zakończenia opowieści - zgadła i otrzymała sowita nagrodę - nie zgadła  i została ciężko ukarana. A karać kasztelan potrafił.

Nie lubił Warszycki  sług bożych.Nie on jeden zresztą w tych czasach.Podobno spotkał się kiedyś na drodze z jadącym również  powozem księdzem. Droga wąska a żaden ustąpić nie chce. Stali by pewnie długo naprzeciwko siebie gdyby kasztelan nie nakazał sługom wywrócenia do rowu księżego powozu wraz z zawartością... Niewątpliwie był do takiego czynu zdolnym  skoro według kolejnej opowieści potrafił własna żonę publicznie wychłostać za nieposłuszeństwo. Scysja z księdzem kosztowała go ponoć z wyroku sądu biskupiego postawienie trzech kościołów ale cóż to za kara dla magnata, który jak sądzono mógł przejechać od Krakowa do Warszawy nie opuszczając swoich włości.

Innym razem nasz bohater  zaprosił chłopów (niektórzy  twierdzą ,że Żydów ) do swojego spichlerza aby nabrali sobie grochu ile tylko zechcą a potem ....zapędził ich w pole aby go tym grochem obsiali. Kto był bardziej pazerny  ten dłużej na pańskim polu pracował .

Znana jest też historia kłótni małżeńskiej, po której kazał hajdukom publicznie żonę wychłostać. Ujęli się za nia bracia, którzy oblegli Warszyckiego w Dankowie, zabrali siostrę a jego samego zmusili do wypłaty odszkodowania.

Kolejna pilicka legenda,dla której również nie odnalazłem pisanego źródła dotyczy czasów znacznie późniejszych:


 

w początkach XIX wieku wędrował do zamku w Smoleniu żołnierz francuski wracający z wojen napoleońskich i u podnóża tegoż zamku został zamordowany. Od tego czasu bywa, że w samo południe można zobaczyć na jednej z dróg wiodących do zamku postać idącego bez głowy żołnierza w napoleońskim mundurze.

Skoro jesteśmy w okolicy zamku na Smoleniu posłuchajmy najbardziej znanej opowieści dotyczacej tego miejsca:

Nieopodal zamku znajduje się jaskinia, w której - w noc świętojańską , w  Wigilię czy też w noc sylwestrową - bo różne są wersje przekazywanej z pokolenia na pokolenie legendy, o północy usłyszeć można dwanaście uderzeń zegara. Jaskinia ta zwana jest Zegarową lub Zegarówką. Ilekroć rok zapowiadał się pomyślnie dla dziedziców zamku i ich gości mieszkańcy słyszeć mogli miarowe, czyste i dźwięczne uderzenia ukrytego gdzieś pod ziemią zegara. Czasami jednak dochodziło chrapliwe, przytłumione bicie zwiastujące ciężki rok. Bywało że godzinie dwunastej towarzyszył zgrzyt zwiastujący śmierć w rodzinie. Nie zawsze znajdywał się śmiałek, który  próbował wysłuchać noworocznej przepowiedni tym bardziej, że zegar informował tylko o losie mieszkańców zamku.  Zdarzyło się kiedyś, że na zamek do starosty zjechało mnóstwo gości, wśród nich jego córka niedawno poślubiona jednemu z senatorów krakowskich. Święta minęły radośnie na ucztach i zabawach. Kiedy przydźwiękach kapeli rozpoczęto sylwestrowe  pląsy, kiedy zaszumiały w głowach trunki, jeden z gości przypomniał o tajemniczym zegarze. Wkrótce uczestnicy zabawy znaleźli się w jaskini i wśród wesołego gwaru oczekiwali bicia tajemniczego zegara, nie wątpiąc,  że radosna melodia zapowiadać będzie kolejny rok dobrobytu. Uderzenia zabrzmiały jednak nieczysto. Słysząc zgrzyt mechanizmu  starosta zmartwiał. On, wbrew obracającemu zdarzenie w żart  towarzystwu, wiedział, że  zegar wróżył śmierć a przeczucie mówiło mu, że odnosi się to do jego ukochanej córki . Prysł nastrój beztroskiej zabawy. Zmieszani i przygnębieni goście wrócili na zamek i wkrótce  porozjeżdżali się w swoje strony. Niedługo po tym do zamku dotarła wieść, że w posiadłości nowożeńców wybuchła zaraza która zabrała córkę starosty, jego zięcia i nowo narodzonego wnuczka. Zrozpaczony starosta kazał zamurować wejście do jaskini aby  nikt więcej nie słyszał  tajemniczego zegara.

Na początku XX wieku Adolf Dygasiński opisując zamek Smoleń przytoczył taką oto opowieść:

Szli sobie raz do Pilicy ku Smoleniowi dwaj kominiarze. Przy górze zamkowej rozeszli się i każdy z nich podążył inną drogą. Kiedy się znów spotkali, obchodząc górę wokoło, jeden kominiarz opowiadał drugiemu z niemałem przerażeniem o  tem, co widział: Na stoku góry, przy ujściu jakiegoś lochu, siedział bardzo sędziwy staruszek z długą siwą brodą, a przed nim leżały ułożone mnogie szeregi pieniędzy złotych i srebrnych, które się na słońcu osuszały z pleśni. Obaj towarzysze czemprędzej pobiegli teraz do owego ochowego bankiera; ale wszystko już gdzieś zniknęło. Człowiek który takie rzeczy widział  musi niebawem umrzeć.

No cóż, zgodnie z mottem opowiadajmy a nie dyskutujmy.