pastor Edmund Robert Wentzel

O Pilicy » Żyli wśród nas » Ludzie kościoła » pastor Edmund Robert Wentzel

Syn Roberta i Matyldy z Hopferów. Urodził się 26 stycznia 1885 w Pilicy. Mając lat 8 przeniósł się wraz z rodzicami do Warszawy, gdzie ukończył gimnazjum filologiczne na Pradze. W roku 1906 wyjechał do Dorpatu na uniwersytet, który ukończył w r. 1913. W maju tegoż roku zostaje wyświęcony w kościele warszawskim i przeznaczony na wikariusza parafji św. Jana w Łodzi. Po dwuletnim wikariacie przechodzi na administratora parafii piotrkowskiej, która wkrótce jednomyślnie obiera go swym duszpasterzem. W roku 1917 w lutym poślubił córkę swego seniora -Marię z Angersteinów i doczekał się dwu córeczek. 23 września 1920 r., będąc u chorego żołnierza zaraził się tyfusem.Tydzień po zarażeniu się, 3 października, , przy podniesionej temperaturze, odprawił jeszcze nabożeństwo. 5 października położył się do łóżka. Zmarł w nocy z 16 na 17 października. Pochowany jest na Cmentarzu Ewangelickim w Piotrkowie Trybunalskim.

Pastorem w Piotrkowie był ks. Wentzel, bardzo zacny, młody jeszcze człowiek, powszechnie lubiany w swoim zborze; niedługo potem miał on paść ofiarą swego zawodu: krótko po przewrocie odwiedzał żołnierza chorego na tyfus plamisty i udzielając mu Komunii Św. sam się zaraził i w niedługim czasie umarł, licząc zaledwie trzydzieści kilka lat życia i pozostawiając młodą żonę i dzieci. Kiedy byłem u niego pierwszy raz, był w pełni sił, zajęty swą pracą. Zbór piotrkowski liczyl około 5 tysięcy ludzi, którzy prawie wszyscy pozostali na miejscu, bo Rosjanie nie zdążyli ich wywieźć. Udział zboru w nabożeństwach, jak się o tym na drugi dzień mogłem przekonać, był bardzo dobry. Duży, piękny kościół był pełny, sporo przystepowało też do Komunii św. W byłej Kongresówce jest w kościele ewangelickim zwyczaj, że każdy przystępujący do Komunii Świętej musi się osobiście przedtem zgłosić u pastora, który zapisuje do księgi jego nazwisko; ma tu pastor sposobność do pomówienia osobiście ze zgłaszającym się o sprawach duchowych. Oczywiście, że przy wielkich zborach zgłaszanie takie wyradza się w zewnętrzną formalność, jak nieraz w innych kościołach spowiedź zauszną, której szczątkiem właśnie są owe zgłaszania się do Komunii świętejw byłej Kongresówce. [Z pamiętnika wojennego ks. Karola Grycza, ewangelickiego proboszcza wojskowego w Krakowie]