Alfred Łaszowski

O Pilicy » Żyli wśród nas » Literaci i artyści » Alfred Łaszowski

Kiedyś postać głośna, dziś zapomniana. Bardzo osobliwe koleje losu, bo kiedyś był komunistą i nawet członkiem KPP - pochodzi z Cieszyna zresztą - potem był falangistą, oenerowcem, strasznie bojowym, awanturnikiem, antysemitą itd. Po wojnie się tak plątał, nie wiadomo co z nim, w rezultacie skończył w "Paxie" i od lat z nimi luźno jest związany, ale pracuje, wydaje książki. Moim zdaniem niezwykle zdolny człowiek, bardzo inteligentny. Mógł być wielkim krytykiem, co zresztą Nałkowska mu przepowiadała, wybitnym pisarzem. Niestety, właśnie przez te polityczne historie trochę się zmarnował. Niemniej napisał szereg ciekawych rzeczy, choćby taką powieść "Psy gończe" o Hitlerze i Gestapo, zupełnie wyjątkowa rzecz. Nikt tego prawie nie zauważył, ja o tym pisałem zresztą. Napisał też parę książek krytycznych. Niestety jest on prawie w moim wieku, o dwa lata młodszy, boję się, że trochę rozminął się ze swoim czasem, zmarnowała go wojna i różne przeżycia. Ale jest to bardzo inteligentny człowiek.  [Abecadło Kisiela]
 

Łaszowski Alfred był synem Wandy Moes. Imię dano mu po ojcu. Liceum ukończył w Cieszynie gdzie był uczniem Juliana Przybosia. Studia filozoficzne i estetyczne ukończył na Uniwersytecie Warszawskim. Był jednym z najlepszych studentów prof. Tatarkiewicza. Początkowo był zwolennikiem lewicy i współpracownikiem lewicowej prasy: „Robotnika” i „Lewego Toru”. W czasie studiów związał się ze skrajnie prawicowymi organizacjami,z Falangą Bolesława Piaseckiego i ONR. Publikował na łamach tygodnika „Prosto z mostu”. W ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej tygodnik „Prosto z mostu” współdecydował o obliczu polskiego życia kulturalnego, będąc alternatywnym wydawnictwem wobec liberalnych „Wiadomości Literackich”. „Prosto z mostu”, związane z obozem narodowym i ideologią nacjonalistyczną, krytyczne wobec rządów sanacji i ówczesnego parnasu literackiego, znajdowało czytelników głównie wśród młodej, konserwatywnie zorientowanej inteligencji, wywodzącej się z prowincji. Jego nakład sięgał 15 tysięcy egzemplarzy, co w kategorii pism "literacko-artystycznych" było sporym osiągnięciem. Autorzy tygodnika nie zajmowali się wyłącznie literaturą. W przekonaniu, że "tworzenie kultury polskiej opierać się musi na solidnej podstawie ideowej", często podejmowali tematy cywilizacyjne, społeczne i polityczne. Twórcą, redaktorem i jednym z głównych publicystów pisma, którego pierwszy numer ukazał się w 1935 roku, był Stanisław Piasecki. Wśród stałych współpracowników znaleźli się wybitni pisarze starszej generacji, jak Karol Irzykowski, Adolf Nowaczyński, Zofia Kossak-Szczucka, Zofia Nałkowska, Tytus Czyżewski czy Kazimiera Iłłakowiczówna. Pierwsze skrzypce w „Prosto z mostu” grali jednak autorzy dwudziesto- i trzydziestoletni: Jan Mosdorf, Adam Doboszyński, Wojciech Wasiutyński, Jerzy Andrzejewski, Bolesław Miciński, Jerzy Pietrkiewicz, Karol Frycz, Konstanty Ildefons Gałczyński, Włodzimierz Pietrzak, Alfred Łaszowski, Jan Dobraczyński, Wojciech Bąk. Przed wojną Łaszowski współpracował też z pismami o profilu artystycznym: „Pion”, „Studio” i „Gazeta Artystów” .W roku 1937 miał głośny romans z córką Bolesława Leśmiana.

 

Moja siostra (...) okropna flirciara zawracała głowę naraz paru wielbicielom i jak rękawiczki, każde do innej sukni, miała każdego z nich do innych celów. Łaszowski do „Ziemiańskiej”, Fred Kuleszic do „Adrii”, jej późniejszy małżonek czekał pod teatrem, a Włoch Callabioni wiózł ją na spacer
 

W styczniu 1937 r. Wanda Leśmianówna zaręczyła się z nim. Alfred Łaszowski był kilka lat od niej młodszy. Wcześniej miał romans z dużo starszą pisarką, felietonistką i redaktorką "Bluszczu" Stefanią Podhorską-Okołów. W kwietniu mówił Zofii Nałkowskiej o bliskim ślubie z panną Wandą. Kilka miesięcy później doszło do zerwania zaręczyn.
 

Jakież było zdziwienie Leśmianówny, gdy pewnego dnia zabiegający o jej względy młodzian oświadczył, że żenić się z nią nie może, bo ona jest pochodzenia żydowskiego, a ponieważ sam należy do ONR, nie widzi powodów, aby łamać zasady obowiązujące członków tej organizacji. Proponuje jej przeto romans. Leśmianówna zaskoczona tego rodzaju obrotem sprawy powtórzyła rodzicom, co usłyszała od młodego człowieka. Leśmian był oburzony

Gdy wysoki jasnowłosy młodzieniec wszedł do mieszkania Leśmianów na Marszałkowskiej 17, malutki poeta przyskoczył do niego, wymierzył mu siarczysty policzek i wyrzucił za drzwi.

 

Tak zakończył się związek początkującego literata Alfreda Łaszowskiego z córką Leśmiana. Łaszowski dość obrzydliwie mścił się, publikując w odcinkach na łamach prawicowego tygodnika literacko-artystycznego „Prosto z mostu” powieść „Zaręczyny” przedstawiając w niej dramat Polaka, któremu Żyd zabiera dziewczynę. W powieści padają słowa:
 

Nasze dziewczyny w zetknięciu z wami stają się obrzydłe.

 

Alfred Łaszowski brał udział w konspiracyjnym życiu kulturalnym w czasie okupacji. W tym czasie powstały powieści "Psy gończe","Główna kwatera" , osnuta wokół napaści Niemiec na ZSRR, "Czarny sezon", opowieść o ostatnich latach wojny i "Widzowie świata",powieść rozgrywająca się w środowisku waluciarzy i spekulantów. Tylko "Psy gończe" ukazały się wydaniu książkowym. W latach 1945-1947 publikował pod pseudonimem Alfred Gerard. Od 1947 był członkiem Stowarzyszenia Pax i publicystą czasopism „Dziś i Jutro” oraz „Kierunki”. W 1964 roku otrzymał nagrodę im. Pietrzaka. W tym samym roku podpisał protest przeciwko sygnatariuszom słynnego Listu 34, kiedy to grupa intelektualistów zaprotestowała przeciwko łamaniu słowa w gomułkowskiej Polsce. Uważał się za ucznia Karola Irzykowskiego, nie lubił awangardowych eksperymentów. Miał opinię antysemity i była to opinia w dużej mierze zasłużona, jednakże nie do końca, skoro ów "antysemita" był gorliwym wielbicielem poezji Leśmiana. Ta niejednoznaczność autora, w połączeniu z błyskotliwą inteligencją, zafascynowała Nałkowską, która pisała o "obcej, amoralnej atmosferze, w której odbywa się i realizuje jego istotna wartość".U Zofii Nałkowskiej w Wołominie bywali początkujący wówczas pisarze Bruno Schulz, Michał Choromański oraz Alfred Łaszowski. O ich pobytach świadczą zapisy w "Dziennikach" pisarki. Zofia Nałkowska kilkadziesiąt razy wymienia w nich Łaszowskiego stawiając go w jednym szeregu z Adolfem Rudnickim czy nawet z Witoldem Gombrowiczem. Znajomość Alfreda Łaszowskiego i Zofii Nałkowskiej była dziwna i fascynująca zarazem. Trudno uwierzyć, że osoby tak odmienne w sposobie postrzegania rzeczywistości mogły się cenić, szanować, a nawet darzyć uczuciem. Alfred Łaszowski podczas spotkania literackiego w Muzeum Marii Dąbrowskiej w Warszawie, na krótko przed swoją śmiercią, z wielką atencją wspominał Zofię Nałkowską i jej dom w Wołominie. W niezwykle poruszający sposób opowiadał o swojej młodzieńczej fascynacji i miłości do niezwykłej kobiety i znakomitej pisarki. Zmarł 10 kwietnia 1997 r. Został pochowany w Pilicy na starym cmentarzu na Górze św.Piotra.

 

Alfred Łaszowski nie żyje. Bodaj jedyny, który w skierowanym do redakcji kilka lat temu liście potępił publicznie swoją przedwojenną działalność antysemicką. Doprawdy, nie musiał już tego robić, jego stare podglądy znowu stają się w pewnym kręgach modne, mógłby robić za guru i może dlatego zabrał głos. Żeby przestrzec, powołując się na własną przeszłość.

 

 ...I wreszcie Alfred Łaszowski (1914-1994) – krytyk stanowczo najbardziej pokrzywdzony przez oficjalną historiografię literatury, być może nie tylko z powodu „grzechu” antysemityzmu (i antysodomityzmu – to przecież autor słynnego artykułu demaskującego pisarzy pederastów: Panowie wolą panów), ale również dlatego, że jego twórczość w najmniejszym stopniu nie pasuje do bardzo wygodnego dla literackiego establishmentu schematu, w myśl którego awangardowość i oryginalność stanowią monopol zastrzeżony dla postępowej czy wręcz rewolucyjnej lewicy, prawicowość zaś (zwłaszcza „endeckość”) jest równoznaczna z „bogoojczyźnianą” grafomanią i postromantycznym epigonizmem. Łaszowski albowiem uosabia najdobitniej ów przełomowy charakter lat 30., którego następstwem było, między innymi, rozerwanie związku pomiędzy ideowym nacjonalizmem a literackim tradycjonalizmem (w potocznym sensie tego słowa), a nawet – przynajmniej w wypadku tego autora – forsowanie już nie tylko zbliżenia, ale wręcz utożsamienia artystycznej awangardy z nacjonalizmem w jego wersji radykalnej – totalistycznej i faszystowskiej. Zaszło tu zatem całkowite przewartościowanie znaczeń i wartości, przetasowanie stabilnych, zdawać by się mogło, szeregów pojęć: odtąd konserwatyzm, epigonizm i paseizm miał kojarzyć się z tym, co kosmopolityczne (a więc głównie żydowskie), anemiczne, chore i nietwórcze; nacjonalizm zaś objawił się jako rewolucyjna – tak w polityce, jak w sztuce – nowoczesność, zdrowie, dynamizm, heroizm i monumentalność. Stąd tak prowokacyjne – i to „obrotowo”! – hasło Łaszowskiego: Heil Peiper!; stąd także przyznawanie się do duchowego pokrewieństwa z nowoczesnymi ustrojami totalnymi, raczej jednak z włoskim aniżeli z niemieckim, gdyż to w Italii Mussoliniego, a nie w Rzeszy Hitlera, zaistniała rzeczywiście symbioza nowoczesności politycznej (faszyzmu) z nowoczesnością artystyczną (futuryzmem). Droga wskazywana ówczesnej młodej polskiej literaturze przez nacjonalistycznego wielbiciela awangardystów: (Żyda) Peipera i Przybosia wpisana była zatem w ten ogólnoeuropejski trakt XX-wiecznej antymieszczańskiej moderny, który w polityce nazywa się nurtem narodowo-rewolucyjnym, a w kulturze „stylem faszystowskim”. Uosabiają ów styl nie tylko włoscy futuryści, ale również niemiecka „rewolucja konserwatywna” (E. Jünger, E. von Salomon, E. Niekisch), francuski „romantyzm faszystowski” (P. Drieu La Rochelle, R. Brasillach, L. Rebatet) czy pisarze z kręgu  „El Escorial” (L. Rosales, D. Ridruejo, A. Tovar), związani z Falangą Hiszpańską. Podstawową intuicję i intencję „stylu faszystowskiego” w kulturze być może najlepiej uchwycił – już z dystansu (i autodystansu) – Alfred Fabre-Luce, zauważając, że: „słowo «faszyzm» nie miało nigdy jasno określonego znaczenia doktrynalnego; (…) oznaczało ono przede wszystkim pragnienie unowocześnienia. Świat zachodni był zbyt konserwatywny, zbyt «prawniczy», zbyt rozkawałkowany. (…) Przeciwko komunizmowi, który zmierzał do zniszczenia zdobyczy szacownej cywilizacji, poszukiwałem obrony prewencyjnej w innej rewolucji, która ustanowiłaby współpracę klas i narodów w ramach Europy. (…) Ani liberalizm, ani marksizm: ta dewiza naszej epoki jest «faszystowska», jednak nikt tak jej nie nazywa, ponieważ określenie to zostało zdyskredytowane prze zbrodnie nazistów” (Vingt-cinq années de liberté, Paris 1962, s. 162-163). Zapewne podobnie myśleli w latach 30. profaszystowscy, awangardowi artyści i pisarze, tacy jak animator brazylijskiego verdamorelismo Plinio Salgado, genialny poeta Ezra Pound czy Łaszowski; wypada tedy zgodzić się konkluzją Urbanowskiego, że „pisarstwo Łaszowskiego – jako jedyne w ówczesnej Polsce – pokazywało, że sojusz awangardy i nacjonalizmu w Polsce nie był tak bardzo niemożliwy, jak się niektórym wydawało” 

[prof.Jacek Bartyzel. "Krytyka literacka i duch narodu". Pierwodruk w: „Fronda” 1997, nr 9/10, s. 289-297.]

 

 

 

 


 

Wydał:

  • W przeddzień wyznania (1956)

  • Noc mediolańska (1958)

  • Psy gończe (powstały przed 1945, wydane 1960)

  • Proboszcz z Saint Galo (1961)

  • Oko w oko z młodością (1963)

  • Sprzedaż zdarzeń (1970)

  • Literatura i styl życia (1985)